Wysłany: Nie 19 Sie, 2007 Trasa pana Michała cz. 4
To miała być taka fajna trasa! Wybraliśmy się dzisiaj z Piotrkiem do Muzeum Motoryzacji w Otrębusach pod Warszawą. Wyjechałem sobie rano do Lipiec Reymontowskich, stamtąd już w dwa motocykle (mój Iż i jego Pannonia) pojechaliśmy sobie przez Skierniewice, Żyrardów i Grodzisk Mazowiecki skąd wzięliśmy Izę i za parę minut byliśmy w Otrębusach pod Muzeum.
Jak to kierowcom weteranów pozwolono nam zaparkować wewnątrz przez co nasze motocykle były na dwie godziny eksponatami (w najlepszym stanie spośród motocykli - co przyznał sam właściciel )
Kolekcja jest imponująca, zarówno motocykli i samochodów, ale również pojazdów wojskowych, rowerów a nawet wózków dziecięcych. Zdjęcia niestety będą dopiero za kilka dni bo nie miałem swojego aparatu a fotki od Piotrka wkrótce dostanę. Razem ze zdjęciami dodam szczegóły zwiedzania - bo nie ma sensu opisywać czegoś czego nie widać.
Niestety najciekawsza część podróży była jeszcze przed nami. W drodze powrotnej, tuż przed Żyrardowem coś się zaczęło dziać. Iż zaczął kichać. W samym Żyrardowie nastąpił główny atak choroby - Iż padł. Próby reanimacji nie dawały rezultatu - sprawdziliśmy gaźnik, zapłon, świece, stacyjkę - nic. Wszystko wydawało się być w porządku. Myśleliśmy, że zalał się na wolnych obrotach - poziom w gaźniku był trochę za wysoki. W końcu odpalił, ale tylko na ssaniu, więc teoria o zalaniu upadła. Niestety nie miał siły jechać. Ostatecznie tak się w sobie zaciął, że nie chciał odpalić za żadną cholerę. Poddałem się i postanowiliśmy, że Piotrek pojedzie sam do Lipiec po Poldka Trucka a potem dowieziemy chorego i zobaczymy czy coś da się zrobić, a ja najpewniej wrócę do domu pociągiem. Kiedy Piotrek odjechał spróbowałem jeszcze raz i co najdziwniejsze Iż zagrał czystą ładną pracą silnika, z równiutkimi wolnymi obrotami. Postanowiłem dogonić Piotrka, pozbierałem narzędzia, ubrałem się grzecznie i odjechałem. Ujechałem tylko jakieś dwieście, trzysta metrów, gdy z cylindra rozległ się głośny stukot. Przestraszyłem się, że coś się urwało więc zaraz zatrzymałem i zgasiłem silnik. Mogiła. Sprawdziłem jeszcze, czy wał się obraca - kopniakiem da się kręcić bez problemu. Zdjąłem pokrywkę prądnicy - kręcę wałem i czuję lekki opór w GMP. No to myślę trzeci raz padło łożysko stopy korbowodu. Trudno poczekałem na Piotrka, który dojechał za dwie godziny. We dwóch wrzuciliśmy (delikatnie) Iża na pakę (pasował idealnie) i pojechaliśmy do Lipec do domu Piotrka. Na miejscu czekał już powiadomiony wcześniej mój Tata w charakterze pomocy drogowej. Jego teoria było, że pękł pierścień tłokowy. Chwilę po zdjęciu Iża z paki silnik był już rozmontowany (a z nim pół motocykla - jak to w 56 ). I tu spotkała nas w zasadzie miła niespodzianka. Nic nie było uszkodzone - wał obracał się bez zacięć, gładź cylindra w całości, pierścienie w komplecie i na swoim miejscu. Jedynie na denku tłoka zostały niewielkie zadziory. Znaleźliśmy oczywiście winowajcę. Nie wiadomo skąd do cylindra dostał się kawałek żelastwa wielkości kilku milimetrów. To coś wyglądało jak ułamek wiertła .
Teoria nasza jest taka: prawdopodobnie ten okruch siedział sobie w siatce filtra powietrza. Najpierw dostał się do gaźnika i spowodował duszenie się silnika i problemy z rozruchem. Potem, gdy już przeleciał z gaźnika do króćca ssącego silnik zaczął normalnie pracować. Później jednak obcy wleciał do cylindra i narobił hałasu. W każdym razie po złożeniu Iża z kawałków udało się uruchomić silnik i normalnie dojechać do domu (w eskorcie samochodu) poza kompletnym rozregulowaniem gaźnika podczas wcześniejszych prac reanimacyjnych.
Zatem wzmiankowane w innym temacie informacje o śmierci mojego Iża są daleko przesadzone
Wielkie podziękowania dla Piotrka za pomoc i zorganizowanie transportu.
Mapka i zdjęcia najwcześniej we wtorek.
plkamel [Usunięty]
Posty: 0
Wysłany: Pon 20 Sie, 2007
O to byłeś niedaleko mnie ja mam do Otrębus jakieś 3 km z Brwinowa. Oczywiście polecam do zwiedzania, kiedyś miałem okazję bardzo dokładnie i spokojnie wszystko zwiedzić łącznie z oszczacowaniem strat przez wandali , którzy niestety urządzają sobie zabawy na placu gdzie czekają eksponaty do odrestaurowania.
Uznałem, że nie ma co opisywać zdjęć - i tak większość z nas zna te pojazdy, a z kolei - przyznam szczerze, że niektórych ja nie jestem w stanie rozpoznać.
(Zrobić do tego linki to dopiero był koszmar).
W muzeum jest strasznie ciasno, co nie pozwala na dobre obejrzenie eksponatów, ale nie ma się co dziwić - lepiej mieć konkretny zbiór niż budynek. Szkoda tylko, że tabliczki z opisami są tylko przy niektórych egzemplarzach i to z reguły tych bardziej znanych.
a tu coś dla nas
właściciel
To mi się najbardziej podobało
A tu już akcja reanimacyjna na podwórku u Piotrka. Zdjęty był jeszcze cylinder
Ten kawałek wiertła, który spowodował cały ambaras musiał chyba jednak utkwić raczej w kanale przelotowym niż w gaźniku.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach