IZHMOTO.PL - Forum użytkowników i sympatyków motocykli IŻ
IZHMOTO.PL Strona Główna
Pomoc Statystyki Szukaj Użytkownicy Grupy Galeria Rejestracja Profil Sprawdź Wiadomości Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
Dzienniki fragowe
Autor Wiadomość
mcfrag
Fundator


Motocykl: Iż-49
Posty: 3297
Skąd: Brzeg Dolny
Wysłany: Wto 20 Lip, 2010   Dzienniki fragowe


Pokaż trasę wyprawy na większej mapie

Po zeszłorocznej eskapadzie na Hel, umyśliliśmy sobie z Gacą, że w tym roku odwiedzimy Bieszczady. W międzyczasie sklad ekipy rozrósł się o dwa boksery i kilka osób, które też chciały polatać weteranem na urlopie. Niestety - dosłownie na kilkanaście godzin przed planowanym wyjazdem, Gaca oznajmił, że nie da rady - nie dostał urlopu. A więc ruszamy w trzy motorki. Jest sobotni ranek, 10 lipca 2010.

Plan jest bardzo prosty - przed siebie, w Bieszczady! Jedyne założenie jakie poczyniliśmy, to takie, że będziemy przemieszczać się możliwie blisko południowej granicy Polski.

Dlatego kierujemy się na Sobótkę. A potem...

...na Ząbkowice Śląskie. Tu robimy sobie krótki postój w rynku.

W Kamieńcu Ząbkowickim oglądamy pałac, zbudowany na terenie istniejącego tam wcześniej opactwa Cystersów.




Pierwsza kawa przyrządzona w trasie, a jakże - ma smak przygody! ;)

Złoty Stok. Zwiedzanie podziemi kopalni złota było strzałem w dziesiątkę. Niska temperatura panująca w sztolniach była dla nas wybawieniem - całodzienna jazda w 40-stopniowym upale naprawdę dawała nam w kość.



O urokach kopalni złota pisać nie będę, pokażę tylko część kolekcji zgromadzonych tam tablic ostrzegawczych. Wśród nich wypatrzyłem takie perełki jak: "Rolniku - daj krowie, krowa da tobie", czy "Nie wkladaj ręki w pracującą maszynę, bo będziesz podcierał sobie tyłek łokciem" :)

Dla siebie wybrałem następującą (chętnie powiesłbym ją sobie w garażu):

Na pierwszy nocleg wybieramy sobie kamping w Pietrowicach niedaleko Głubczyc. Do czeskiej granicy mamy tylko 2km.


Jako prowadzący stado (teoretycznie najwolniejszy, bo w rzeczywistości w górach bywało inaczej), ułatwiałem sobie życie. Ta elektryczna mapa pomagała w nieprzegapieniu zjazdu w gorzej oznaczonym terenie. Nie zawsze jechaliśmy najłatwiejszymi drogami.

Po przejechaniu Górnego Śląska, GPS praktycznie przestał być używany. Wyciągaliśmy go sporadycznie, w celu np. wyszukania najbliższego bankomatu czy najbliżej położonych atrakcji turystycznych. To przydatne narzędzie do takich zastosowań.

Następnego dnia ruszamy dalej. Trasa wiedzie nas przez Racibórz, Wodzisław Śl, Jastrzębie, Cieszyn, Ustroń do Wisły. Tu, nieopodal skoczni w Malince zrobiliśmy sobie postój nad potokiem.


Upał, który cały czas wiernie kibicował naszej podróży, czasami stawał się naszym najgorszym koszmarem. Królestwo za kawałek cienia!

Przełęcz Krowiarki (1010m n.p.m.) w masywie Babiej Góry. Temperatura, pomimo późnej pory, ciągle trudna do zniesienia. Bohaterowie są zmęczeni. Podczas postoju mija nas jakaś WFM-ka i MZ TS. Poza jednym Junakiem-czoperem widzianym w Wiśle, to były jedyne weterany spotkane podczas całej podróży.


Późnym wieczorem docieramy do Zakopanego. Nie ma czasu na szukanie noclegu. Na szczęscie camping pod Krokwią ciągle funkcjonuje. Jestem miło zaskoczony - pamiętam to miejsce jako okrutną rzeźnię, pełną technojazgotu i obesranych sanitariatów. Dziś jest tu cicho, schludnie i bezpiecznie. I gitara.


Nazajutrz, podczas porannych czynności obsługowych zauważyłem, że dwie szprychy w tylnym kole są zerwane. Nie kojarzę, kiedy to się mogło stać. Zazwyczaj staram się uważać na drodze.

Na szcżęscie wziąłem kilka zapasowych szprych, więc naprawa potrwała niecały kwadrans. Nawet nie musiałem zdejmować opony. Uff...

Poranek spędzamy na szwędaniu się po Zakopanem. Z podziwem oglądamy trening kilkuletnich smyków na Małej Krokwi, dokonujemy rytualnego obchodu Krupówek. Konsumujemy łoscypki, niektórzy wysyłają widokówki do cioci...
Jednym słowem - pełna ceperiada.


Po obiedzie udajemy się w kierunku zalewu Czorsztyńskiego. to niedaleko, więc wyjeżdżamy z Zakopca okrężną drogą krajobrazową - przez Jaszczurówkę, Olczę, czyli trasą na Morskie Oko. Bardzo stromą, krętą i malowniczą. Zawsze chciałem tam sprawdzić Ziutka. No i sprawdziłem - Iż naprawdę mi zaimponował, spodziewałem się większych problemów w górach, zwłaszcza w tej niemożliwej temperaturze.



Marzenia się spełniają. Oto miejsce, które planowałem odwiedzić na dwóch kołach dawno temu. Polana na Głodówce, najwyżej położona osada ludzka w Polsce (1145m npm.) Miejsce, z którego pięknie widać całe 75-ciokilometrowe pasmo Tatr.

A tak właśnie tego dnia wygladają Taterki z Głodówki. Kocham ten widok. Pogoda nie była idealna, ale można sobie wyrobić pogląd na temat. (Panoramka powiększy się po kliknięciu.)


Po kilkudziesięciu kilometrach pokonanych tempem nieśpiesznym, jesteśmy już nad zalewem Czorsztyńskim. Parkujemy pod zamkiem w Niedzicy...

... po czymi udajemy się na zaporę, skąd zamek wygląda bardzo malowniczo. W tle po prawej widać ruiny zamku w Czorsztynie, zniszczonego przez pożar pod koniec XVIIIw.

Okazało się, że z Niedzicy można sobie popłynąć do Czorsztyna taką małą dwunastoosobową popierdółką. Rejs trwa kwadrans w jedną stronę i kosztuje grosze. Nie wahamy się - to trzeba zobaczyć. Zwiedzamy ruiny czorsztyńskiego zamku i po godzinie wracamy do Niedzicy.

Przy okazji dokumentujemy niedzicki zamek "z wody".

Stały ląd wygląda bardzo malowniczo z pokładu łódki.

Na nocleg wybieramy sobie Sromowce Niżne - miejscowość znajdującą się w samym sercu Pienin, u podnóża masywu Trzech Koron. I oczywiście do granicy słowackiej mamy tylko kilkaset metrów ;)

Następnego ranka ruszamy dalej. Pienińskie krajobrazy są przepiękne. Szosa wije się malowniczymi serpentynami, a widok zmienia się z każdym zakrętem. No i co ważne - ruch kołowy, poza nami, praktycznie zerowy. Sielanka.

Świat pachnie świeżo skoszoną trawą. Żyć, nie umierać!

A to Piotrek i jego zestaw. Jako najmocniejszy (to Ural z piecem od BMW R80), został naszym pojazdem towarowym. Bez tej przyczepki (skleconej naprędce kilka dni przed wyjazdem) byłoby nam dużo trudniej się spakować.

Nie skłamię, jeżeli stwierdzę, że nie śpieszyło się nam specjalnie w Bieszczady, dlatego zatrzymywaliśmy się często, oglądając wszystko, co nas zainteresowało po drodze. Na przykład wąwóz Homole w Jaworkach koło Szczawnicy.

Ostatni nocleg przed metą. Kamping nad jeziorem Klimkowskim.

Następnego dnia dojeżdżamy do celu. Przez Gorlice, Duklę, docieramy do Komańczy, potem krótki postój w Cisnej. Ostatecznie decydujemy zatrzymać się gdzieś w okolicy Zalewu Solińskiego.

Przed Baligrodem robimy sobie krótką przerwę na kawę. Nie mamy pomysłu, co robć dalej (co zresztą nikogo nie martwi). Od początku wyjazdu poruszamy się bez precyzyjnego planu, więc także tym razem pójdziemy na żywioł i przyjmiemy to, co nam los zaproponuje. Po kurtuazyjnej konwesracji z wiekowym autochtonem, sprzedającym pamiątki przy pomniku Waltera, decydujemy się uderzyć w stronę Soliny i tam poszukać weny oraz jakiegoś miejsca na biwak.

Delektując się gorącą kawą, patrzymy na pomnik generała, który się kulom nie kłaniał. Niestety każda dobra passa ma swój koniec. Tam się ukłonił - głęboko i definitywnie.

Poszukując miejsca wystarczająco zacisznego, żeby zrobić sobie w nim bazę na kilka dni, decydujemy się na ominięcie solińskich kurortów. Po spenetrowaniu kilku kampingów leżących po zachodniej stronie jeziora, dalej jesteśmy w ciemnej dupie. Pola oznaczone na mapie witają nas rykiem "muzyki" i tłumami wczasowiczów. A my oczekujemy czegoś zupełnie innego.

Po dłuższym czasie spędzonym na bezowocnym kręceniu się po okolicy, dojeżdżamy do wsi Teleśnica Oszwarowa. Przejeżdzamy całą wieś, a po kilku kilometrach droga kończy się w lesie. A kończy się bardzo malowniczo - jakiś dowcipniś postawił tablicę z napisem KONIEC ŚWIATA ;) No cóż, zawracamy więc, jadąc dalej bez specjalnego pomysłu. I wtedy, jak w bajce, zatrzymuje nas para, która oferuje pomoc. Uslyszeli nasz przejazd i wyszli na drogę, żeby zobaczyć co się dzieje.

Od słowa do słowa, okazało się, że Rafał również posiada radziecki zaprzęg, który rok temu kupił, rozebrał i nie mógł zdobyć się na jego złożenie do kupy. Oferujemy pomoc, a gadało się nam na tyle sympatycznie, że po godzinie byliśmy już zakwateriowani na ich podwórku. Lepiej nie mogliśmy trafić. Nasi gospodarze prowadzą agroturystykę, są hodowcami koni i "po ludzku" fajnymi, normalnymi ludźmi.

A to ich kresowa stanica:

Następny dzień oczywiście rozpoczynamy od poskładania rafałowego Dniepra do kupy. Problemem była wadliwie położona instalacja elektryczna.


Trzeba było także pokleić dziurawy jak sito zbiornik paliwa.

Gracja i Burbon - koniki z zainteresowaniem przyglądały się naszym działaniom.


Po trzech godzinach Dnieperek był gotowy do jazdy :)


Kiedy Rafał przykręcił tę oto tabliczkę (no bo kto to widział, żeby jeżdzić beż rejestracji? :D ), natychmiast zrozumiałem, dlaczego tambylcy na sąsiadujacą Ukrainę mówą Arizona :)

Tak, teraz to prawdziwy pojazd Chucka Norrisa :)


Oczywiście nie obyło się bez triumfalnego oblotu okolic. Na pierwszym planie Kasia i Rafał, nasi przemili gospodarze. Ich trójka małych dzieciaków miała megafrajdę, "nowy" motorek został z entuzjazmem zaakceptowany jako kolejny rumak w rodzinie.

W Bieszczadach kask jest traktowany trochę bardziej liberalnie niż w innych, bardziej cywilizowanych regionach Polski :)


Następne dni spędziliśmy na leniwym, prawie wczasowym podejściu do sprawy. Było grillowanie, karmienie koni, ukraińska cytrynówka, piwo Hmilnyje Micne, nocne Polaków rozmowy, gapienie się w gwiazdy. Tylu gwiazd naraz dotąd nigdy nie widziałem. Pięknie było...

Dzieciaki nauczyły się prowadzić zaprzęg :)




Wczasy wczasami, ale motorki cały czas były w użyciu.




Obejrzeliśmy kilkanaście urokliwych drewnianych cerkiewek, dziś służących okolicznej ludności jako wiejskie kościółki.








Jako rodowity dolnobrzeżanin, musiałem zrobić tę fotkę ;)


Trochę mi było żal chłopaków. Ich pojazdy paliły w górach jak smoki. Czasem trzeba było tankować dwa razy tego samego dnia. No i przekonałem się , że czterosuw też wymaga wożenia oleju i monitorowania jego stanu. A 1l dolewki na 1000km w silniku to podobno norma w ruskim górniaku :D


Moje spalanie mieści się w normie. Raczej nie przekroczyłem 4,5l/100km, nawet w najtrudniejszym górzystym terenie. Zazwyczaj spokojnie mieszcze się w 4l/100km, choć przyznam się, że nie nie jest to temat, który specjalnie mocno monitoruję.



To oczywiste, że objechaliśmy Wielką Pętlę Bieszczadzką. Tu postój przed spożywczakiem w rozkopanych Ustrzykach Górnych.


A tu gdzieś w okolicy Brzegów Górnych.


Zdarzało się nam także pojeżdzić po drogach ostatniej kategorii (oczywiście na szczegółowej mapie Bieszczad oznaczonych jak każda inna droga asfaltowa). Pokonywanie brodu na Iżu to spory dupościsk. Niby 15cm wody to niezbyt głęboko, ale wyjebać się w takim bystrym potoku na śliskiej, omszałej płycie betonowej nie było wcale trudne.

Kilka razy byłem zmuszony się tak zabawić. Koledzy z trójkołowych zaprzęgów mieli wiele radości ;)


Wszystko dobre, co się dobrze kończy. Po czterech idyllicznych dniach spędzonych w jednym miejscu, trzeba było jechać dalej. Bieszczady w zasadzie oglądałem pierwszy raz (nie liczę paru szalonych Sylwestrów tam spędzanych "za młodu", z których siłą rzeczy nic nie pamiętam :mrgreen: ). Myślę, że jeszcze tam wrócę, choć już niekoniecznie na Iżu. Jest po co.


O godzinie jedenastej żegnamy naszych gospodarzy i kierujemy się na Jurę. Bez postoju, zwiedzania itp. Po dwóch tygodniach upału, pogoda zaczyna się łamać i chcemy bez strat dojechać w okolice Ojcowa. Dlatego nie ma czasu na pierdoły - trzeba przycisnąć.

Nadszedł front niżowy. Temperatura tego dnia w końcu spadła do jakże przez nas oczekiwanych 20C. Po raz pierwszy od początku wyjazdu jadę w czymś z długim rękawem. Nareszcie silniki naszych motocykli nie są rozgrzane już od samego stania na słońcu. Tempo mamy dobre, 70-75km/h, nie mniej.

Deszcz łapie nas jakieś 20km przed planowaną metą, w miejscowości Słomniki, niedaleko Krakowa. Zatrzymujemy się na dużym Ce-Pe-eNie położonym przy ruchliwej drodze krajowej nr 7.


Na początku sytuacja nie wyglądała groźnie, wydawało się, że przeczekamy i niebawem pojedziemy dalej.




Niestety, okazało się, że ta stacja benzynowa będzie metą dzisiejszego odcinka. Lało coraz mocniej i stało się jasne, że czeka nas nocleg "w rowie".


Wybawieniem okazał się położony 200m dalej zajazd. Tam zjedliśmy sytą kolację, czekając na rozwój sytuacji. Padało coraz mocniej, więc gdy usłyszeliśmy, że lokal zamykają o 22.00, sytuacja zaczęła robić się niekomfortowa. Wtedy wpadłem na pomysł, żeby zapytać, czy nie użyczono by nam zamkniętej werandy, w której nie było nic cennego, a my mielibyśmy tam znośne warunki do przenocowania. I proszę ja Was - udało się! Okazało się, że właściciel zajazdu również jest motocyklistą i po krótkiej rozmowie telefonicznej pozwolił personelowi nas w ten sposób nieodpłatnie (!) ugościć. Nawet nas chłop nie widział na oczy... ;)


Następnego ranka ciągle padało, ale po sprawdzeniu pogody w komórkowym necie (okazało się, że już 100km na zachód powinno być znośnie), decydujemy się jechać. Pierwotnie to miał być dzień spędzony w Jurze, niestety wobec niepewnej pogody rezygnujemy. Walimy prosto do domu, z mapy wynika, że to jakieś 340km. Cóż, nie można mieć wszystkiego. Wrócimy tu na pewno, być może uda się jeszcze w tym roku.


Wszyscy mamy ciuchy p-deszcz, w końcu będzie szansa je sprawdzić. Swoje sakwy uszczelniłem workami na śmieci i taśmą klejącą, podarowaną przez miłego Pana ze stacji paliw w Słomnikach, a sam zapakowałem się w gumiany strój Wodnika Szuwarka, jak to jedna ze współtowarzyszek podróży dowcipnie skomentowała ;)


Szuwarek czy nie - to nieistotne. Grunt, że ten kondon dał radę. Na wysokości Tarnowskich Gór faktycznie już było po deszczu. Fajnie jest.


Ostatni dzień naszej wyprawy to klasyczny powrót do domu. Temperatura idealna dla motocykli, tempo szybkie, postojów niewiele. Tranzytem przemykamy prze Olkusz, Lubliniec, Kluczbork, Namysłów, Oleśnicę i Trzebnicę.

Ostatni przed metą postój w Bierutowie. Wszyscy chcieli choć na chwilę rozprostować kości.


W końcu, po całym dniu w siodle, o 18.00 odmaczam sobie umęczony tyłek we własnej wannie. Po 1825 km jazdy, nasza wspaniała wyprawa zostaje zakończona.

Mówiąc szczerze, mam mieszane uczucia. W zasadzie, to opisałem Wam mój urlop. Gdyby nie to, że na Iżu, byłby to zwykły banalny wakacyjny wyjazd. Iżak, podobnie zresztą jak pozostałe motocykle, traktowany był wyłącznie użytkowo. Miał wozić dupsko, więc woził. Dojechał wszędzie, bez fochów i marudzenia. Jedyna "awaria", jaka mnie spotkała, to owe urwane szprychy w Zakopcu. I nic więcej. NIC!!! Nawet tropikalna temperatura panująca przez 90% wyprawy nie zrobiła na Ziutku większego wrażenia. Dlatego nie wiem czy mnie dobrze zrozumiecie, ale odczuwam pewien niedosyt... :D

Tydzień po nas, w piątek rano, w drogę ruszył Gaca. Jedzie prawie tą samą trasą, z Karoliną, na jednym Iżaku. I ten to ma jazdę. Mam z nim kontakt codziennie, więc uwierzcie, będzie co czytać. Ale to już zupełnie inna opowieść....
 
 
luKi_2


Motocykl: Iż-49
Posty: 300
Skąd: Koniecpol
Wysłany: Sro 21 Lip, 2010   

Frag elegancka relacja z super wyprawy!

Zazdroszczę...
_________________
Iż 49, 2xSimson SR2, Jawka 50, AWO Turist w trakcie remontu, SHL- M11 LUX - do sprzedania.
Łukasz
 
 
 
Spiker


Motocykl: Planeta
Posty: 1414
Skąd: Rzeszów
Wysłany: Czw 22 Lip, 2010   

Super wyprawa, a jeszcze lepszy reportaż. Przypomniałem sobie dawno nie odwiedzane na motocyklu miejsca i klimaty podróży w nieznane, w doborowym towarzystwie (dla Ciebie były to tym razem Bieszczady, dla mnie wiele lat temu Pieniny) :) .

Mam nadzieję, że w przyszłym roku będę mógł dołączyć przynajmniej na chwilę do którejś z wypraw - obowiązkowo na Iżu oczywiście. Na pewno mam impuls, żeby jeszcze intensywniej podziałać w garażu. Dzięki Frag!

Tak na marginesie - jak sprawował się w deszczu ten kask obciągnięty dermą? Od niedawna użytkuję podobny i mam pewne wątpliwości co do trwałości tej powłoki.

No to teraz czekamy na sprawozdanie Gacy ... Ciekawe co poleci oprócz łożyska w kole ;) .
_________________
Iż Planeta '63, ...
 
 
mcfrag
Fundator


Motocykl: Iż-49
Posty: 3297
Skąd: Brzeg Dolny
Wysłany: Czw 22 Lip, 2010   

Spiker napisał/a:
Mam nadzieję, że w przyszłym roku będę mógł dołączyć przynajmniej na chwilę do którejś z wypraw - obowiązkowo na Iżu oczywiście. Na pewno mam impuls, żeby jeszcze intensywniej podziałać w garażu. Dzięki Frag!

W zasadzie też już myślami jestem na przyszłorocznej Wyprawie nr 3. Mam nawet pewien plan, który być może uda się zrealizować w szerszym forumowym składzie, ale jeszcze chyba nie czas o tym głośno rozprawiać.

Spiker napisał/a:
Tak na marginesie - jak sprawował się w deszczu ten kask obciągnięty dermą? Od niedawna użytkuję podobny i mam pewne wątpliwości co do trwałości tej powłoki.

Nie ma obaw. Nic się nie dzieje podczas (i po) deszczu. Prawdziwym problemem była za to mizerna widoczność w okularach, które trzeba było non stop przecierać wycieraczką w postaci palca. Ale to nie jest wina tego konkretnie orzecha - wszystkie kaski bez szyby zachowałyby się podobnie w takich warunkach.

Akurat ten kask użytkuję już trzeci sezon i poza lekką korozją w zakamarkach sprzączki zapięcia, nie mogę dopatrzyć się żadnych poważnych śladów zużycia. Jego zaletą jest lekkość skorupy. Po modyfikacji "skórki" chroniącej uszy (szumiał mi strasznie na początku), nie mam się teraz do czego przyczepić. Jedyne moje czynności serwisowe polegają na usunięciu martwych owadów raz na jakiś czas i przetarciu go lekko wilgotną szmatą.

Spiker napisał/a:
No to teraz czekamy na sprawozdanie Gacy ... Ciekawe co poleci oprócz łożyska w kole.

Tajemnicy nie zdradzę, jeżeli stwierdzę, że łożyska (o dziwo) są ciągle całe. Sypie się wszystko inne, a dla zaostrzenia apetytu powiem tylko tyle, że awarie, które ich dopadają, zaliczyłbym do bardzo "wyrafinowanych" :D
 
 
katok
Fundator


Motocykl: Planeta
Posty: 886
Skąd: Gniewkowo
Wysłany: Czw 22 Lip, 2010   

Brawo Frag! Zaliczyłeś to na co ja zbieram się ładnych kilka lat, tylko ciągle coś staje na przeszkodzie. Może kiedy latorośl podrośnie, zrealizuję marzenie o wyprawie na Iżu, na Wschód...

Posiadanie bezawaryjnego motocykla wcale nie jest takie złe. Można się skupić na innych aspektach podróży a nie tylko rozmyślać, co tym razem wysiądzie. :mrgreen:
Podziw za piękną trasę.

PS. W Bieszczadach nie tylko kask jest traktowany liberalnie. Tam "życie" płynie całkiem inaczej, jakoś tak bez tego wyścigu szczurów. Mimo, że cywilizacja coraz bardziej wpycha się w tę krainę, to ciągle jeszcze można znaleźć miejsca, gdzie człowiek pozostaje sam na sam z przyrodą...
 
 
 
mysia


Motocykl: Iż-49
Posty: 13
Skąd: Grodzisk Maz.
Wysłany: Czw 22 Lip, 2010   

Piękna podróż, piękne zdjęcia.
I po raz kolejny sprawdziła się prawidłowość, że najciekawsze spotkania zdarzają się nam wkrótce po tym, jak zaczynamy sobie uświadamiać, że jesteśmy w ciemnej dupie. :)
 
 
mcfrag
Fundator


Motocykl: Iż-49
Posty: 3297
Skąd: Brzeg Dolny
Wysłany: Czw 22 Lip, 2010   

mysia napisał/a:
I po raz kolejny sprawdziła się prawidłowość, że najciekawsze spotkania zdarzają się nam wkrótce po tym, jak zaczynamy sobie uświadamiać, że jesteśmy w ciemnej dupie.

Muszę stwierdzić, że jeżdżąc po Polsce, jestem więcej niż pewny, że razem spotkamy raczej dobrych ludzi. Mówię to z autopsji - ten mój Rosynant naprawdę przyciąga magiczne sytuacje. A może to ja? Sam już nie wiem... :D
 
 
KOZA


Motocykl: Iż-49
Posty: 1020
Skąd: Gniezno
Wysłany: Czw 22 Lip, 2010   

No i znowu się minęliśmy, od 12-tego lipca wczasowałem się w Zakopcu. :(
_________________
ИЖ 49 1956', ИЖ 49 1956' przejściówka, Honda CB 550 1977'
 
 
tybusz
Fundator


Motocykl: Iż-49
Posty: 1153
Skąd: Wrocław
Wysłany: Sob 24 Lip, 2010   

Wspomnień czar, widzę że Brzegi Górne zdobyte. Ostatnio jak tam byłem (oczywiście w ubiegłym wieku), to napis miejscowości był przekreślony a poniżej ktoś dopisał "Berehy". :wink:

Wyprawa super, wreszcie ktoś Ci Fragu dotrzymał prędkości :)
_________________
ИЖ-49 z 1956, Junak M10
 
 
jarcco


Motocykl: Iż-49
Posty: 1323
Skąd: Lublewo Gdańskie
Wysłany: Nie 25 Lip, 2010   

Gratuluję wspaniałej wyprawy, przyjemnie się czyta/ogląda.

Aż przypomniały mi się moje dawne wyprawy z przed niemal 20 lat, byłem również w Bieszczadach, tyle że w owych czasach na Jawie 350, pozostały mi równie wspaniałe wspomnienia.
_________________
jarcco
 
 
Ozzy
Fundator


Motocykl: Iż-49
Posty: 1115
Skąd: Jarosław/Szczecin
Wysłany: Pią 06 Sie, 2010   

Fragu czego nie dałeś znać że jedziecie w Bieszczady? Gadaliśmy jeszcze na wiosnę że ruszasz w moje strony.

Ja w sumie to mało teraz tu na forum zaglądam bo wakacje są. Pewnie jak przjejeżdżaliście przez Ustrzyki Dln, gdzieś się platałem po mieście, ale Was nie zauważyłem. Pozdrawiam :grin:
_________________
ИЖ 49K 1957 DKW NZ 350-1 1944 ИЖ 49 1951
 
 
 
Maryanek


Motocykl: Iż-49
Posty: 34
Skąd: Rybnik
Wysłany: Wto 17 Sie, 2010   

Gratuluję takiej wyprawy i ... takiej odwagi i wiary w sprzęt.

Czytając o poszczególnych etapach podróży od razu przypominałem swoje wyprawy. Wszystkie podane miejscowości zwiedziłem.

Szkoda, szkoda, szkoda!

1) Szkoda - po pierwsze, ze jadąc przez Racibórz nie spotkaliśmy się w Rybniku (tu mieszkam);
2) Szkoda, że nie spotkaliśmy się na trasie! W tym czasie jechałem motorkami z małżonka po ścianie wschodniej - zaczynając właśnie od Bieszczad (niestety bylem swoja xjr-ką (żona Hondą) - nie odważyłem się jeszcze na moim Iż-u (zresztą wtedy nie miałem jeszcze sprawnej cewki;
3) Szkoda, że będąc w Niedzicy nie odwiedziliście zamku w Tropszynie (a może tak?) w drodze na Jurę. Oba zamki łączy przepiękna legenda (?) o skarbach inkaskich.

Gratuluję. A ja nabieram odwagi do dalszych wyjazdów Iz-em niż 100 km!
_________________
Nie uważam za drania
kogoś, kto jest innego zdania!
 
 
 
mcfrag
Fundator


Motocykl: Iż-49
Posty: 3297
Skąd: Brzeg Dolny
Wysłany: Wto 17 Sie, 2010   

Ozzy napisał/a:
Fragu czego nie dałeś znać że jedziecie w Bieszczady, gadaliśmy jeszcze na wiosnę że ruszasz w moje strony

Nie dałem, bo ja skromny chłopak jestem i nie lubię szumu wokół mojej osoby. :)
Maryanek napisał/a:
Szkoda, szkoda, szkoda

Cóż, może następnym razem. Co do szkody nr 3 - jechaliśmy inną trasą w Jurę, poza tym pogoda się łamała i nie było tego dnia czasu na zwiedzanie. Niestety wyjeżdżaliśmy dość późno, rano trzeba było dojść do siebie po pożegnalnym grillu :D
Maryanek napisał/a:
A ja nabieram odwagi do dalszych wyjazdów Iz-em niż 100 km!

I to jest prawidłowa konkluzja. Cieszy mnie, że moja wyprawa ma także walor pedagogiczny :D
 
 
sztyga20


Motocykl: Iż-49
Posty: 397
Skąd: Rzeszów i okolice
Wysłany: Sob 04 Gru, 2010   

Ale zbieg okoliczności, też byłem wtedy tam w Teleśnicy Oszwarowej i widziałem Twojego Iża. Przyjechałem tam z pod Rzeszowa na rowerze z sakwą (upał był straszliwy ale jakoś z kuzynem daliśmy radę w jeden dzień to 140km zrobić).

Na Iża 49 cały czas odkładam, na wakacjach chciałbym kupić no i oczywiście prawko A zdać.

Pozdrawiam!
 
 
mcfrag
Fundator


Motocykl: Iż-49
Posty: 3297
Skąd: Brzeg Dolny
Wysłany: Nie 05 Gru, 2010   

Ha! Pamiętam, że wymieniłem kilka zdań z jakimś rowerzystą na góralu, upapranym po czubek nosa. Wpadł na podwórko pooglądać nasze motocylkle. To byłeś Ty?

Świat jest mały. Podobno już jest tak, że z dowolną osobą na naszej planecie można się skontaktować przez łańcuszek maksymalnie ośmiu wzajemnie wspólnych znajomych.
 
 
sztyga20


Motocykl: Iż-49
Posty: 397
Skąd: Rzeszów i okolice
Wysłany: Pon 06 Gru, 2010   

Niestety to nie byłem ja, może mój kuzyn? Ja regenerowałem siły w pobliskim barze :)
_________________
Iż49 1957, Matchless G3LS 1953
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Podobne Tematy
Temat Autor Forum Odpowiedzi Ostatni post
Brak nowych postów Dzienniki fragowe
Ślęża
mcfrag W trasie 3 Pon 11 Sty, 2010
cube
Brak nowych postów Dzienniki fragowe
Worek Turoszowski, Góry Izerskie, Karkonosze
mcfrag W trasie 6 Czw 17 Maj, 2012
mcfrag
Brak nowych postów Dzienniki fragowe
Gdzie oczy poniosą - Wielka Wyprawa nr 4
mcfrag W trasie 6 Nie 30 Gru, 2012
kuba_777
Brak nowych postów Dzienniki fragowe
Zamki Dolnego Śląska
mcfrag W trasie 2 Sro 27 Lis, 2013
kuba_777
Brak nowych postów Dzienniki fragowe
Dělostřelecká tvrz Stachelberg
mcfrag W trasie 9 Pon 20 Sie, 2012
Michał
Brak nowych postów Dzienniki fragowe
Muchołapka
mcfrag W trasie 10 Sro 08 Kwi, 2015
jacumba


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandblue created by spleen modified v0.2 by warna