Mój pomysł polega na zostawianiu rozładowanego akumulatora na stacji i zamontowaniu innego naładowanego (jak nalanie paliwa do baku). Akumulator byłby ładowany na stacji przez wymagany czas a potem inny użytkownik takiego elektrycznego motocykla dostawałby i jeździł z nim do następnej stacji. Oczywiście należałoby wymyślić takie akumulatory, które będą utrzymywały sprawność przez wiele naładowań.
polega na zostawianiu rozładowanego akumulatora na stacji i zamontowaniu innego naładowanego (jak nalanie paliwa do baku).
Nic innego jak punkt wymiany butli z gazem. Jest to do zrealizowania, tylko producenci pojazdów muszą projektować je tak, aby w każdym pojeździe był jednakowy lub kompatybilny napięciowo i gabarytowo akumulator. Ta sama uwaga dotyczy się producentów samych baterii. Im mniej typów tym lepiej. Ideałem byłby oczywiście jeden.
Mi tam takie pojazdy mi się podobają. Najchętniej widziałbym jakiegoś klasyka z silnikiem elektrycznym upakowanym w atrapę silnika spalinowego sprzężonego z klasycznym przeniesieniem napędu (sprzęgło i skrzynia).
No niby w tym nowoczesnym jest właśnie skrzynia biegów - pewnie dlatego tak wyje w czasie jazdy. Dla mnie mogłoby nie być skrzyni, bo po co przekładnia (poza główną) w silniku elektrycznym?
Baterie nie będ raczej nigdy kompatybilne, wystarczy popatrzeć na produkty elektroniczne, komórki, laptopy itp.itd. Tak więc to tylko mrzonki.
Ja np. nie wymieniłbym mojej nowej baterii, na używaną nie wiadomo przez kogo i ile czasu...
Jedyna rozpatrywana dziś alternatywa to stacje ładownia. Prędzej czy później, da się pewnie problem szybkiego ładownia rozwiązać.
Jakaś zmiana pewnie nastąpi, podobnie jak w fotografii. Pamiętam nie tak dawne dyskusje, czy aparat cyfrowy może być równie dobry jak analogowy. Pamiętam kolegów, którzy zarzekli się że nigdy nie kupią sobie komórki, dzisiaj boją się wyjść z domu bez niej.
Jak na razie lobby naftowe jest wystarczająco silne, i nie tak łatwo będzie z nim konkurować. Trzeba pamiętać że dziś jest kilka krajów, które utrzymują się prawie wyłącznie z ropy naftowej, jej brak, czy brak zapotrzebowania na nią, a co za tym idzie spadek cen, odetnie je od źródeł dochodu, zachwieje naszą cywilizacją. Może również skutkować wybuchem nowych wojen...
A i tak nie rozumiem, jak można się rozstać z mrukiem silnika....
Jak na razie lobby naftowe jest wystarczająco silne, i nie tak łatwo będzie z nim konkurować. Trzeba pamiętać że dziś jest kilka krajów, które utrzymują się prawie wyłącznie z ropy naftowej, jej brak, czy brak zapotrzebowania na nią, a co za tym idzie spadek cen, odetnie je od źródeł dochodu, zachwieje naszą cywilizacją. Może również skutkować wybuchem nowych wojen...
Łee tam - można zasilać elektrownie ropą naftową. Zresztą ciężki transport drogowy czy morski jeszcze długo nie przejdzie na elektrykę a to jest główny odbiorca paliw naftowych.
jarcco napisał/a:
A i tak nie rozumiem, jak można się rozstać z mrukiem silnika....
A ja jeżdżę z zatyczkami w uszach. Śmieszne uczucie, bo silnik słyszy się przez kręgosłup i też nie jest to specjalnie przyjemne.
Michał a z tymi zatyczkami nie zdarzyło ci się nie przełączyć biegu? Ja kiedyś jadąc w orzeszku z zatyczkami w uszach piłowałem vulcana na 3 biegu dość ładny kawałek
Wcale nie aż taki głośny, chociaż na pewno głośniejszy niż na oryginalnych długich. Dlatego nie oddałem tych starych i może jednak do nich kiedyś wrócę. Zresztą te stare też kiedyś chciałem wyciszać.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach