IZHMOTO.PL - Forum użytkowników i sympatyków motocykli IŻ
IZHMOTO.PL Strona Główna
Pomoc Statystyki Szukaj Użytkownicy Grupy Galeria Rejestracja Profil Sprawdź Wiadomości Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
W Bieszczady
Autor Wiadomość
sztyga20


Motocykl: Iż-49
Posty: 397
Skąd: Rzeszów i okolice
Wysłany: Pon 26 Sie, 2013   W Bieszczady

W Bieszczady

Wstęp..
Kursywą będę pisać ja, Firewarrior

Podróż w Bieszczady Iżem planowałem jeszcze zanim zakupiłem motocykl, wreszcie w tym roku remont został niemal zakończony (oczywiście zostało mnóstwo poprawek ale motocykl może bez nich jeździć) udało się zarejestrować na czerwone tablice (rejestracja ważna do 26go sierpnia) i powzięta została decyzja że teraz albo nie w tym roku, no więc teraz:) Tak, pakowaliśmy się na ostatnią chwilę i na przykład zamiast saszetki z szamponem w bagażu znalazła się maseczka liftingująca 30+ Teściowej...

Obawiałem się wyprawy, mnóstwo problemów wyskakiwało a to z gaźnikiem, a to z przerywaczem przez pierwsze 100km życia Iża, tak że w końcu zdenerwowałem się i zrobiłem bezstykowy. Dodatkowo na dzień przed wyjazdem przy prędkości 60km/h, po równej drodze ale z pasażerem Andrzej woził koleżankę i chciał zaszpanować prędkością ;) po krótkim czasie zagrzał się silnik i potwornie zaczęły dzwonić pierścienie (tłok mam ukraiński, pierścienie polskie) i bałem się, że coś się stało silnikowi. Przezornie dałem iglice ząbek do góry, nieco opóźniłem zapłon i na następny dzień mieliśmy z Gośką, moją narzeczoną wyjechać.
Cały wyjazd komplikowało również to, że absolutnie nie mieliśmy się do czego zabrać, zrobiłem na szybko dwa kufry ze sklejki pozyskanej ze starych mebli, na konstrukcji sosnowo-dębowej i pomalowałem całość środkiem do konserwacji podwozi, zamknięcia i zawiasy są z psiej smyczy. Prowizorka ale myślę, że na niejeden wyjazd te sakwy ze sobą wezmę.

Mapa: razem zrobiliśmy wliczając wycieczki do sklepu 400km. Trasa w skrócie: Przeworsk-Zarzecze-Pruchnik-Nienadowa-Bircza-Kuźmina-Tyrawa Wołoska-Załuż-Lesko-Hoczew-Polańczyk-Wołkowyja-Olchowiec + małe wycieczki do Polany, Łopienki, Terki

Tak prezentował się motocykl gotowy do wyjazdu. Na rączce pasażera zawiesiło się jeszcze namiot. Uwierał w nogi :(

Miejsce wyjazdu Przeworsk.
Po drodze wstąpiliśmy do mojej babci, otrzymaliśmy wyciąg z Żywokostu na stłuczenia (do użytku zewnętrznego) który powędrował do apteczki motocyklisty razem ze sznurkami i taśmą klejącą. Mieliśmy do użytku wewnętrznego na szczęście pyszne, domowe winko

Pierwsza znacząca usterka zdarzyła się w Birczy po około 50km. Zerwała się linka sprzęgła, podczas wyjeżdżania z podrzędnej drogi i wrzucania jedynki iż fiknął, przednie koło się uniosło przejechał kawałek i zgasł. A z moją nogą coś się stało, myślałam że jej w rowie będę szukać, a tu się na szczęście skończyło tylko na krwawej prędze i siniaku na pół podudzia :D Szczęście, że po tylu kilometrach jazdy przez odludzia i wsie zdarzyło się to 100m od sklepu motoryzacyjnego gdzie udało się dobrać linkę oraz wziąć jedną na zapas. Dodatkowo zaopatrzyłem się w śrubę regulującą napięcie linki M7 do przedniego bębna hamulcowego której u siebie w mieście nie sposób było dostać nawet na zamówienie.

Całą drogę do Olchowa gdzie mieliśmy nocować i rozbić bazę na kilka dni walczyłem z przegrzewaniem się silnika. Przez około 150km trzeba było zrobić 15 przystanków. Silnik jak się nagrzał to dzwonił pierścieniami, potworny dźwięk, jakby ktoś drewno na pile tarczowej ciął. Bałem się że spuchnie ukraiński tłok to gasiłem motocykl i czekaliśmy po kilka minut przed kontynuacją podróży. Poniżej jeden z postojów podczas podjazdu w Tyrawie Wołoskiej.

Za Tyrawą Wołoską zatrzymaliśmy się pod górą Sobień na szczycie której znajdują się ruiny zamku rodu Kmitów. Dawni właściciele zamieszkiwali do czasu dopóki nie stwierdzili, że zniszczonego przez Węgrów zamku nie ma co remontować tym bardziej że miejsce jest zbyt odludne i nie przenieśli się do zamku w Lesku. Od XVIw zamek znajduje się w ruinie.


Pod zamkiem spotkaliśmy też ludzi podróżujących konno, ponoć całą Polskę można objechać. Kiedyś bym się pisał na coś takiego. Zachwycałam się ich konikami organicznymi, oni naszymi mechanicznymi :D

Wydawało się, że przed nami tylko przyjemne pokonywanie górek a w okolicach Hoczwi wjechaliśmy w sam środek burzy. Pogoda zrobiła się jeszcze chłodniejsza, zaczęło gęsto padać. Początkowo próbowaliśmy przeczekać pod pobliską kapliczką ale padało coraz gęściej i szybko doszliśmy do wniosku, że nawet jak będziemy jechać to mokrzy już bardziej nie będziemy. Do Polańczyka zostało około 10km, marzyliśmy o knajpce i ciepłej herbacie. Udało się dojechać, tam zrobiliśmy dłuższy przystanek aby przeschnąć. Nie przypominam sobie żebym, w tym roku zmarzł bardziej niż wtedy. To był już ten etap ze rozglądałem się za tekturą na śmietnikach żeby w spodnie wepchnąć ale ostatecznie powpychałem pod spodnie nad kolanami papier toaletowy. Myślałam że pęknę ze śmiechu gdy zobaczyłam jego kolana, grube nogi jak u Pudziana... Ja na szczęście miałam się w kogo wtulić, więc nie było tak tragicznie na tynlym siodełku.


Niestety deszcz towarzyszył nam przez następne 50km. Jechaliśmy na nocleg do opuszczonego ośrodka wypoczynkowego niedaleko Olchowca gdzie byliśmy też w ubiegłym roku żeby albo rozbić gdzieś namiot albo na dziko przenocować w jakimś domku, skończyło się na opcji nr 2. Było tam też miejsce na ognisko aby przesuszyć rzeczy. Buty to nam dwa dni schły, a jeden z moich wspaniałych górskich butów aż się od tego suszenia rozkleił, buuuu. A spodnie Dżeja suszyliśmy na kiju zamiast kiełbaski. W domku który zajęliśmy mieszkał jakiś dziki kot który wyskoczył przez okno w momencie jak przez nie zaglądałem. Pozostawił po sobie trochę pcheł które obłaziły przez pierwsze dni (ale nie gryzły) tak że przyzwyczailiśmy się jakoś i do tego.


Przez następne dni wybieraliśmy się na dalsze i bliższe wycieczki m.in. do Łopienki. Jest tam murowana cerkiew z XIXw, zrujnowana po wojnie ale od kilkunastu lat sukcesywnie odbudowywana z cegiełek, dotacji itp. Wnętrze niegdyś było otynkowane i bogato zdobione, obecnie z racji tego, że nie zachowały się żadne fotografie pokazujące oryginalny wystrój wnętrza zdecydowano się pozostawić w środku ściany nieotynkowane zamiast bawić się w neotworzenie co moim zdaniem było strzałem w dziesiątkę. Grube kamienne ściany dodają surowości wnętrzu i ma się poczucie jakby budynek był z XI a nie XIXw. Droga prowadząca do cerkwi jest niby zamknięta dla ruchu ale i tak wszyscy dojeżdżali samochodami. My woleliśmy się przejść 30min.
Trafiliśmy akurat na ślub w obrządku unickim, przyjemne było posłuchać przyśpiewek rusko/łemkowsko/góralskich (nie wiem w sumie do czego je zakwalifikować). Nie pasowaliśmy strojem to przyczailiśmy się na ławce obok starca rzeźbiącego dziady z patyków. Jak to nie pasowaliśmy? Pasowaliśmy, tyle że jak pięść do nosa. I planowaliśmy porwanie takiej małej, ślicznej dziewczynki w stroju ludowym, ale by jej nózki z sakwy wystawały :(




W drodze powrotnej do naszej bazy wpadliśmy do Terki na pstrąga i zgodnie stwierdziliśmy, że ze wszystkich pstrągów zjedzonych w naszym życiu ten był najlepszy.

O niezwykłych zbiegach okoliczności.

W naszej bazie opuszczonym ośrodku wypoczynkowym prowadzonym przez nadleśnictwo Lutowiska byłem jeszcze jako dziecko, i później w gimnazjum jeszcze za czasów jak to prężnie funkcjonowało. Poznałem tam takiego pana Leszka z którym spędziło się niejedną posiadówę przy ognisku. Minęło 10 lat, przyjechałem tam po tym czasie w ubiegłym roku gdy pierwszy raz postanowiliśmy tam na dziko zamieszkać. Zajęliśmy przystań (ten budynek obok którego jest ognisko), była w opłakanym stanie ale posprzątaliśmy, wstawiłem zamiast szyby dyktę itp. Posiedzieliśmy 3 dni i w momencie jak zabieraliśmy się do domu znienacka wszedł leśniczy (ja zapamiętałem, że miał wąsy, no bo jak, leśniczy bez wąsów? a Gośka że dubeltówkę, no bo leśniczy bez dubeltówki?) z rodziną generalnie wyrażający niezadowolenie z faktu że ciągle mu tą przystań ktoś zajmuje i wyważa kłódki a to jest własność nadleśnictwa. Dał się trochę udobruchać tym że posprzątanie ale i tak mieliśmy się wynieść. W drodze do samochodu spotkaliśmy pana Leszka z którym bez trudu poznaliśmy się po 10 latach, pogadaliśmy, jeszcze wstępnie umówiliśmy się na koncert KSU w Ustrzykach.
No i gdy przyjechaliśmy w tym roku jeszcze tego samego dnia spotkaliśmy pana Leszka który co roku z Niemiec w to miejsce przyjeżdża i zaprosił nas do swoich znajomych wędkarzy którzy mieli ukrytą wiatę na brzegu. Przychodziliśmy tam do nich niemal co wieczór, pewnego razu obok znajomych wędkarzy ktoś jeszcze siedział pod wiatą, było ciemno, przywitaliśmy się i coś tam gadaliśmy. W pewnym momencie pan Leszek zagaił żebyśmy opowiedzieli co nam się zdarzyło w ubiegłym roku, to opowiedzieliśmy na szybko historię o leśniczym, wąsach i dubeltówce gdy z sąsiedniego krzesła rozległ się głośny śmiech bo to siedział ten leśniczy który nas pogonił w ubiegłym roku. Okazało się, że nie miał ani wąsów, ani dubeltówki tylko wiatrówkę i dręczyły go wyrzuty sumienia w osobie jego żony że my tacy mili a tak musieliśmy wiać. Tego samego wieczoru popiliśmy wódki, przeszliśmy z leśniczym na ty i przyjęci zostaliśmy w grono wtajemniczonych bywalców z prawem do domku A z leśniczym jeszcze długo śmialiśmy się z niedoskonałości ludzkiej pamięci która często ustępuję wyobraźni postanawiając, że od przyszłego roku przerobimy historię dodając leśniczemu granatnik i karabin maszynowy jak to uciekaliśmy z przystani pośród gradu kul. A ja jeszcze przez tydzień musiałam Andrzejowi wyskubywać śrut z pleców, ciężka robota...

Domek ładnie posprzątaliśmy zostawiając wiadomość dla innych amatorów pcheł.

Smutno było ale nadszedł czas powrotu. Iż szedł znacznie lepiej niż kilka dni wcześniej, pierścienie potrafiły jeszcze zadzwonić ale już nie tak spektakularnie. Jeżeli chodzi o moc i prędkości przelotowe to bez problemu z tym obciążeniem wjeżdżał na 3ce na większość podjazdów, silnik trochę się męczył jednak, jak prędkość spadała do 30kmph to redukowałem do 2ki ale tylko kilka najbardziej stromych odcinków tego wymagało. Prędkość przelotowa to 50-60kmph, szybciej nie jechałem bo na dotarciu a i obciążenie chyba maksymalne dopuszczalne było.


Zjeżdżając z jakiejś górki zobaczyliśmy staruszka wtaczającego skuter pod górkę. Zawróciliśmy zapytać czy coś nie pomóc, gość bardzo się ucieszył, był 40km od domu, użyczyliśmy mu telefonu komórkowego żeby dał znać rodzinie aby jakąś pomoc drogowa zorganizowała i wtoczyliśmy skuter pod górkę. Staruszek od razu poznał nasz motocykl: o! iż 49! A ja musze czymś takim jeździć bo mi prawko zabrali.

W nagrodę dostaliśmy dwa piwa. :) Ostrzegał nasz jeszcze przed jakimiś wioskowymi motocyklistami którzy z tego co zrozumiałem z jego relacji we trójkę zatrzymali się koło niego. Nic nie pomogli tylko wyśmiali i dokuczali dziadkowi. Dlatego nas ostrzegł: uważajcie na motocykl bo tu takie skurwisiny jeżdżą! Trudno się z nim nie zgodzić. I jeszcze użył pięknego przekleństwa NASERMATER!

Wydawało się, że nic do przyjazdu do domu się nie wydarzy a tu na 10km przed końcem jazdy iżem zaczęło szarpać i strzelało głośno w tłumik. Po babsku: zaczęło coś wybuchać w Iżusiowym brzuszku. Ustawiłem na nowo zapłon, sprawdziłem gaźnik a tu dalej to samo. Bałem się, że są jakieś przedmuchy na wale/pierścieniach ale okazało się, że w puszce prądów kabelek się odkręcił i nie ma ładowania. Akumulator zaczął się wyładowywać i iskra nie za każdym razem przeskakiwała albo była już za słaba. Po naprawie wszystko wróciło do domu.
Ostatnia usterka zdarzyła się 200m od domu kiedy odkręciła się śruba mocująca ręczną zmianę biegów i wszystkie podkładki, sprężyna polecały na ulicę. Zdążyłem wjechać na chodnik i poprosić Gośkę aby pozbierała po czym po przejechaniu ostatnich 200m już bez dalszych usterek dotarliśmy do domu.


KONIEC.

Jeszcze parę słów ode mnie. Niesamowita rzecz, taka wyprawa Iżem. Ludzie po drodze pozytywni, zaczepiali, robili zdjęcia. Jakiemuś dzieciakowi pod sklepem opowiadałam o Jeżu, Andrzej się wdał w półgodzinną dyskusję z panem żulem, który podobno ma bardzo stary motor też. Podoba mi się też bardzo zwyczaj machania do innych motocyklistów, bardzo sympatyczna sprawa. Na pewno jeszcze niejeden raz się z Narzeczonym gdzieś wybierzemy, ja oczywiście znów wezmę aparat i będę dokumentować. Za rok znowu się umówiliśmy z ekipą na Przystani, ale coś nieśmiało planujemy... zdradzę może - chodzi o podróż dookoła Polski, oczywiście z mapą miejsc zamieszkania Forumowiczów w łapce, to może poodwiedzamy Was po drodze i poopowiadamy przy piwku jak się Iż psuł, czy o czym Wy tam najbardziej lubicie gadać. Tak więc do zobaczenia za rok, sesese ^_^

Z "kompromitujących" faktów - bo nie byłabym sobą, gdybym czegoś takiego nie napisała - Andrzej pocałował Iżusia w silnik jak dojechaliśmy, hihihihihi :D
_________________
Iż49 1957, Matchless G3LS 1953
 
 
mcfrag
Fundator


Motocykl: Iż-49
Posty: 3297
Skąd: Brzeg Dolny
Wysłany: Pon 26 Sie, 2013   

Fajna wycieczka! Sympatycznie to opowiedzieliście, przeczytałem całość z uśmiechem na gębie. :)

Miło patrzeć, jak kolejne Iże wracają na szosę, dając wiele frajdy ich użytkownikom. Pozostaje mi życzyć Wam powodzenia w następnych wyprawach, z objazdem Polski włącznie!
 
 
jarcco


Motocykl: Iż-49
Posty: 1323
Skąd: Lublewo Gdańskie
Wysłany: Pon 26 Sie, 2013   

No to pierwsze koty za płoty! Gratuluję fajnego wypadu i do tego ciekawie opisanego :)
Choć pewnie przystanki co 10km ze względu na wzgląd strajkującego Iża musiały być męczące, to w pamięci pozostaną wszystkie przyjemne chwile + satysfakcja ze szczęśliwie pokonanych przeciwności losu.

Byłem onegdaj w tamtych stronach, w Olchowcu zrobiłem wiele ciekawych fotografii przy retortach, podczas wypalania węgla drzewnego. Pogadałem z miejscowymi ludźmi... fajny klimat!

sztyga20 napisał/a:
Andrzej pocałował Iżusia w silnik jak dojechaliśmy, hihihihihi :D

Ciekawe jest jak człek reaguje po dojechaniu do celu na takim wehikule :) Rzecz nie do pomyślenia dla jeźdźców na japońskich motocyklach... nawet nie wiedzą ile tracą :mrgreen:
_________________
jarcco
 
 
rastuch


Motocykl: MZ
Posty: 163
Skąd: Poznań/Koło
Wysłany: Sro 28 Sie, 2013   

Świetna wycieczka! Gratuluję! Najważniejsze że daliście radę. :piwo:

Pewność do motocykla jest wprost proporcjonalna do ilości przejechanych kilometrów, których milion z całego serca życzę.
A sakwy - pełna profeska!

jarcco napisał/a:
Ciekawe jest jak człek reaguje po dojechaniu do celu na takim wehikule :) Rzecz nie do pomyślenia dla jeźdźców na japońskich motocyklach... nawet nie wiedzą ile tracą :mrgreen:

Dokładnie :thumbup:
_________________
[MZ ES 250/2] [IWL BERLIN] [NSU 201 ZDB] [MZ ES 250/1] + inne
 
 
mareq


Motocykl: M1A
Posty: 240
Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: Sro 28 Sie, 2013   

Poczekajcie kilka latek. Japońskie szroty będą za kilka stówek a ich użytkownicy będą się modlić żeby dojechać do pobliskiego sklepu.
 
 
Ozzy
Fundator


Motocykl: Iż-49
Posty: 1115
Skąd: Jarosław/Szczecin
Wysłany: Sro 28 Sie, 2013   

Zajefajny opis wycieczki ;)
Docieranie dwusuwa w Bieszczadach to jest co kocham najbardziej, zawsze jest to 50:50 albo się dotrze albo zatrze, nie ma zmiłuj się :D
Teraz z resztą czeka mnie to samo po remoncie silnika więc we wrześniu i ja ruszam w Bieszczady :D
Może kiedyś wspólnie się pokręcimy po Podkarpaciu albo i dalej, dajcie znać.
_________________
ИЖ 49K 1957 DKW NZ 350-1 1944 ИЖ 49 1951
 
 
 
sztyga20


Motocykl: Iż-49
Posty: 397
Skąd: Rzeszów i okolice
Wysłany: Pią 30 Sie, 2013   

Ozzy, pod koniec września, już po sesji poprawkowej i ostatnich mam nadzieję egzaminach w życiu prawdopodobnie będziemy z Andrzejem jeszcze gdzieś jechać, więc jakby co to go szturchnę żeby dał Ci znać i się może uda nam zgadać na jakiś krótki wypad chociaż :) Trzeba w końcu dobić do tego tysiaka kilometrów i oficjalnie uznać Jeża za dotartego. Powodzenia z remontem!

Firewarrior (po co ja konto zakładałam, skoro i tak wygodniej mi się od Sztygi pisze? ;D )
_________________
Iż49 1957, Matchless G3LS 1953
 
 
rastuch


Motocykl: MZ
Posty: 163
Skąd: Poznań/Koło
Wysłany: Sob 31 Sie, 2013   

sztyga20 napisał/a:
Firewarrior (po co ja konto zakładałam, skoro i tak wygodniej mi się od Sztygi pisze? ;D )

Do tajnego szpiegowania :rotfl: :chillout: :ok:
_________________
[MZ ES 250/2] [IWL BERLIN] [NSU 201 ZDB] [MZ ES 250/1] + inne
 
 
sztyga20


Motocykl: Iż-49
Posty: 397
Skąd: Rzeszów i okolice
Wysłany: Sob 31 Sie, 2013   

rastuch napisał/a:
Do tajnego szpiegowania :rotfl: :chillout: :ok:

Tak, rozgryzłeś mnie, bo akurat szpiegowanie co się komu popsuło w Jeżu i czytanie o regulatorach napięcia, puszkach prądu i magicznych śrubkach robionych na zamówienie jest FASCYNUJĄCE! :D
- Firusia

P. S. Na specjalne życzenie Teściowej zdjęcie pstrąga z Terki, bo powiedziała, że musi być. A z Teściową nie ma co zadzierać ;) I tak, wiem że ostrość nie na pstrągu, ale cyknęłam szybko jedno zdjęcie byle jak i rzuciłam się do jedzenia, bo byłam pierońsko głodna.



[ Dodano: Nie 01 Wrz, 2013 ]
Cieszę się że relacja się podobała! Faktycznie, będziemy mieć koniec września wolny i pewnie się wybierzemy a za rok na 100% musimy zebrać Iżowe podkarpackie towarzystwo i się gdzieś wybrać, Ozzy, uruchomisz kontakty bo z okolic to z Iżem/DKW kojarzę tylko Ciebie.

Gośka, miałem zrobić niespodziankę i wpaść jutro do Krakowa z Iżem, ale demaskuje niespodziankę bo nic z niej nie wyjdzie, póki nie kupię lepszych ubrań bo w deszcz więcej niż 50km nie robię! Rozumiesz. :)
_________________
Iż49 1957, Matchless G3LS 1953
 
 
Ozzy
Fundator


Motocykl: Iż-49
Posty: 1115
Skąd: Jarosław/Szczecin
Wysłany: Wto 03 Wrz, 2013   

W naszej okolicy jest paru Iżowców i to w Jarosławiu ale i w Rzeszowie też są. Spokojna Twoja rozczochrana, ekipa powoli się zbiera. U mnie w garażu powoli Iż 49K budzi się do życia.

Akurat moja Dykta jest w trakcie remontu i pewnie jak wróci wał z regeneracji zacznę proces docierania. Ale o tym się zgadamy na PW. :D
_________________
ИЖ 49K 1957 DKW NZ 350-1 1944 ИЖ 49 1951
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Podobne Tematy
Temat Autor Forum Odpowiedzi Ostatni post
Brak nowych postów W Bieszczady
Iżem we dwoje
Gaca W trasie 30 Nie 31 Paź, 2010
FK
Brak nowych postów Na WSK 125 w Bieszczady
Sprawdzian cierpliwości
motolis W trasie 14 Wto 17 Mar, 2015
jacumba


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandblue created by spleen modified v0.2 by warna