A ja chciałbym poruszyć inną kwestię. Otóż do rejestracji wymagany jest dowód własności - czy jest nim umowa kupna sprzedaży z osobą od której faktycznie kupiliśmy motocykl, ale na którą to osobę nie był on nigdy zarejestrowany?
Kupić musisz od prawnego właściciela, i wtedy prawo własności aktem umowy przechodzi na Ciebie. Poprzedni właściciel nie musiał przecież przerejestrować pojazdu na siebie i tu jest potrzebna tzw. "ciągłość umów".
Ostateczna ostateczność, i to tylko w przypadku 200% pewności o legalności pochodzenia pojazdu. Jak ktoś się czegoś doszuka to skarpetki same się z nóg zrolują.
No tak, tylko nie zawsze ma się ciągłość umów. Pozostaje więc kombinowanie.
nickeledon napisał/a:
Kupić musisz od prawnego właściciela
Tylko kto jest właścicielem według naszego szacownego prawa? Bo według kodeksu cywilnego umowa sprzedaży nie jest obowiązkowa.
Bez sensu są te przepisy mówiąc eufemistycznie.
Michał H napisał/a:
Mnie chyba właśnie ta droga sądowa czeka
Na forum Junaka ktoś opisywał taką sytuację, że kupił po prostu od gościa motocykl za butelkę wódki. Zgadnijcie jakie było orzeczenie sądu.
Nie rozmawiamy w tym temacie o kombinowaniu! Nikomu nie będę doradzał, tak jak na forum przytaczanym przez Suchego "spal dokumenty które masz i pisz oświadczenie".
No cóż, jeżeli mamy papiery, a właściciel np dawno nie żyje itp to mamy 2 opcje, albo spalić dowód i pociąć tablice i wtedy faktycznie pojazd nie będzie miał dowodu- zgodnie z prawdą. Albo podpisać, się za właściciela z papierów na umowie i na napierze wszystko będzie się zgadzać. Przy czym ta 2 droga jest teoretycznie karalna, gdyby sprawa wyszła.
Kupiłem złom kilkanaście lat temu z jakiegoś PGRu za grosze. Dostałem dowód i umowę spisaną na gościa z dowodu. Później się okazało, że nie były to dane typa od którego kupiłem motocykl. On po prostu nie przerejestrował go na siebie. Sporządził lipną umowę i chciał jakby pominąć "swój wkład" w historię tego egzemplarza.
Jak się później okazało, dość dobrze znam gościa z dowodu. Pomagał mi nawet przy naprawie silnika. Mało tego nawet pracował kiedyś w moim wydziale komunikacji. Stwierdził jednak, że on swoją umowę sprzedaży z tamtym wieśniakiem złożył gdzie trzeba i nie podejmie ryzyka ponownego spisania tej umowy ze mną.
Z drugiej strony miałbym silne argumenty do sądu: kilkanaście lat to już chyba zasiedzenie i jestem pewien, że znajomy napisałby jakieś oświadczenie. Dowód w tym przypadku też mógłby być istotny.
Przypadek opisany przez Michała, jest przestrogą aby nie iść drogą spalonych mostów.
[ Dodano: Pią 06 Lut, 2015 ]
Wracając do meritum sprawy. Rozmawiałem przed chwilą z WUOZ w Kielcach. Nie było dziś osoby która na co dzień zajmuje się zabytkami ruchomymi. Na moje pytania o wymagane dokumenty potrzebne do wpisu usłyszałem również OPINIA. Powiem szczerze, zaniemówiłem Zacząłem dociekać. Powołując się na przypadek Suchego próbowałem podważyć wymagania, pani potwierdziła, że jakiś czas temu była taka możliwość, ale od około roku czasu ze względu między innymi na:
chcą mieć taką opinię. O paragrafach nie rozmawiałem, bo to nie osoba od tego była. Będę kontynuował w poniedziałek.
Cześć. Niestety nie studiowałem dokładnie tej sprawy o zasiedzenie, tzn. nie czytałem dokumentów, ale informacje mam z pierwszej ręki. Mniej więcej wygląda to tak że sąd nie wydał orzeczenia o zasiedzeniu - i to jest koniec roli sądu. Został złożony wniosek o stwierdzenia zasiedzenia i sąd udzielił odpowiedzi - zasiedzenia nie było. I to jest wszystko co interesuje wydział komunikacji - zasiedzenia nie było to nie jesteś właścicielem. Uzasadnienie orzeczenia może być istotne tylko dla "właściciela" i jego prawnika. To że w uzasadnieniu jest napisane że w chwili wymiany za flaszkę dana osoba stała się właścicielem nie ma istotnej wartości, to zdanie musiało by być napisane w orzeczeniu/wyroku.
Połączony z 09.04.2013 18:58:
Wydaje mi się,że zdanie o handlu za flaszkę dla sądu mogło mieć kluczowe znaczenie,ponieważ KUPIŁEŚ motocykl za butelkę wódki. Równie dobrze mogła to być jej równowartość. Tym samym stałeś się nowym WŁAŚCICIELEM, czyli nie możesz ubiegać się o zasiedzenie TWOJEJ własności. Zatem dlatego wniosek został oddalony.
Rozumiem więc, że KAŻDY motocykl bez dokumentów (ciągłości umów) jest wart 0,7 zł x masa, bo nie ma prawnej drogi do jego nabycia. A ludzie piszą w ogłoszeniu "ale jest możliwość rejestracji na zabytek"! Czy można więc kogoś zaskarżyć o celowe wprowadzenie w błąd w celu wzbogacenia?
Porozmawiam jeszcze z prawnikiem w pracy, czy można jakoś się obronić (piszę o przypadku gdy nie mamy dowodu i ciągłości umów) np. przez jakieś zaświadczenie z policji, że pojazd nie jest kradziony.
Konsultowałm się z kolegą Motonitą, powiedział, że nie ma sensu załatwiać konserwy, na telefon czy na gębę, bo rozmowa nie jest formą wiążącą, powiedzieć można wszytko. Jak już, to Nickeledon napisz zapytania w formie pisemnej do kieleckiego, ale najlepiej od razu do swojego złóż papiery, białą kartę i podanie z prośbą o podstawy prawnej. Od decyzji już jest jasna sprawa, że się można odwołać.
nie ma sensu załatwiać konserwy, na telefon czy na gębę, bo rozmowa nie jest formą wiążącą,
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie mógłbym się powołać na rozmowę telefoniczną. Jednak nie o to mi chodzi. Jak do tej pory nie usłyszałem nic co chciałbym aby było wiążące. Kolega Motonita to który WUOZ "tresował"?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach