Jak już wiadomo, niedawno zrobiłem kilka tysięcy kilometrów na północ. Podróż była tyleż samo spontaniczna co planowana. Na początku roku rzuciłem mimochodem w domu że może bym sobie do Norwegii pojechał...
I nic... tylko w marcu na swoje urodziny dostałem pięknie oprawiony rysunek fiordów norweskich w wykonaniu mojego syna. Moja "małażonka" zaczęła planować wspólne wakacje dopytując się nieustannie kiedy planuję powrót.
Nie pozostało mi nic innego jak dać dobry przykład młodemu, i pokazać że "prawdziwy mężczyzna" nie rzuca słów na wiatr
No i zaczęło się... planowanie, kupowanie map, i cała ta procedura startowa.
Najdalszym punktem wyprawy była Atlantic Road, kilka kilometrów drogi prowadzącej po morzu.
Kilka zjazdów do fiordów.
Zaliczenie Trollstigen - czyli tzw. Drogi Trolli, z którymi się trochę zaprzyjaźniłem
To znów podjazdów po piękne widoki.
Po kilku dniach koczowania w namiocie człowiek twardnieje. Zaczyna spadać zapotrzebowanie na komfort, a rośnie na.... sam nie wiem na co. Nazwałbym to - gonić przed siebie, ciągle po nowe i nieznane
Po porannej pobudce u podnóża gór, śniadanku i uwolnieniu orki. Przy kawce, patrząc na ośnieżone szczyty, wpadłem na pomysł zrobić pomiar meteo
Zapewniam że nie marzłem, a część ubrań jeździła ze mną nieruszana przez całą podróż.
Może nocleg kilka dni wcześniej? Może układając moje ciało jak najbardziej wzdłuż koleiny na drodze leśnej, gdzie ustawiłem mój namiot, zobojętniło mój organizm na wszystkie inne czynniki?
Idąc dalej tropem niezbadanych tajemnic ludzkiego organizmu, do dziś nie wiem jak było możliwe wykrzesanie z siebie tylu kilowatów z tak ujemnym bilansem kalorii.
Całe dzionki pokonywałem na obfitym ciepłym śniadaniu, butelce Coli (której normalnie nie pijam) w ciągu dnia, i dwóch piwach na dobranoc. Czasem tylko wzbogacałem moje menu o batonik albo małą konserwę.
Moja kuchnia, w której gotowałem pyszne śniadanka.
Dziś pojęcie pada deszcz, ma już dla mnie inny wymiar.
A fajki w Skandynawii są bardzo drogie
Na pewno niektórzy słyszeli że tamtejszy asfalt drze opony. Jest inny niż nasz, zawiera dużo jasnego tłucznia co pomaga w zimie. W przybliżeniu wygląda tak:
Spotkałem norweskiego właściciela Junaka. Obejrzałem jego zdjęcia na telefonie, do tego jego właściciel był mocno w temacie. Tutaj na BSA.
Generalnie Norwegia to kraj drogi. Bardzo drogi. Fajki po 55zł, 0,6l wody 16zł, piwko po 20zł, paliwo 7,5zł.
Ale na końcu każdej drogi, czekają przepiękne widoki. Takie że aż...
A jak się już do nich dojedzie, to przestaje padać i wychodzi słońce. Nie wiem jak oni to robią
Ja tam wrócę, mam nadzieję, jak tylko bogowie pozwolą
Po widoki i filmową opowieść w aranżacji młodego, zapraszam na YouTube:
(jak zwykle najlepiej z głośnikami)
Elegancko! Fajnie jest popatrzeć, jak bawią się inni, dotknięci podobnym "zboczeniem".
jarcco napisał/a:
Zaczyna spadać zapotrzebowanie na komfort, a rośnie na.... sam nie wiem na co. Nazwałbym to - gonić przed siebie, ciągle po nowe i nieznane
W tym zdaniu ująłeś, na czym również według mnie polega zabawa. W pewnym momencie dochodzi się do wniosku, że scenografia nie jest tu bynajmniej najistotniejsza - ważne, żeby cisnąć naprzód do osiągnięcia stanu, który na swój użytek nazywam "ujechaniem się".
jarcco napisał/a:
Dziś pojęcie pada deszcz, ma już dla mnie inny wymiar.
Oj, uwierz mi na słowo, mogłeś trafić z pogodą zdecydowanie gorzej.
jarcco napisał/a:
Ja tam wrócę, mam nadzieję, jak tylko bogowie pozwolą
Przyznam, Norwegia była brana pod uwagę w moich wakacyjnych planach ale m. in. dzięki rozmowie z Tobą na Pikniku została podjęta decyzja, że iże nakarmią fiordy inną razą. Nie było sensu jechać tam bez planu, na spontana...
Tak czy inaczej - bardzo się nam skurczyła planeta. Coraz mniej miejsc "poza zasięgiem"...
Ps."Drogo" ma różne wymiary.
Obecne "drogo" wydaje się być wyjątkowo tanie!
Jeśli weźmiemy pod uwagę kurs 1NOK, aktualny ok. +/- 0,48 zł
i sprzed trzech lat kiedy miałem przyjemność oglądać te wspaniałe widoki z siodła motocykla 0,78 zł...
Troche mnie niepokoi to odrzucanie karty bankomatowej przez dystrybutor. Zastanawiam sie, czy jest sens brać w taką wyprawę gotówkę i czy na stacjach dostępny jest olej do dwusuwa. Mam karte bankomatową banku pko bp. Będę jechał przez niemcy, danie i drogą atlantycką.
_________________ prototypownia-janicki.blogspot.com IŻ Ju, MZ250, Junak, Romet760, 50T1, 710, Jawa 353, SHL M11, M06, WFM, WSK B3, 64, Z2, 2xGil, M06L, Pak, M21, S1, S2, H-D Evo, H-D Ironhead, Zaporożec, Tarpan, Wartburg, BMW E24 i inne
Troche mnie niepokoi to odrzucanie karty bankomatowej przez dystrybutor. Zastanawiam sie, czy jest sens brać w taką wyprawę gotówkę i czy na stacjach dostępny jest olej do dwusuwa. Mam karte bankomatową banku pko bp. Będę jechał przez niemcy, danie i drogą atlantycką.
Jadąc przez Skandynawię problem z kartą Visa PKO BP wystąpił trzykrotnie, dwa razy na promach przez fiordy w Norwegi, oraz raz w Szwecji, opłata przy wjeździe na prom w Trelleborg. Sytuację załatwiło parę EURO zabranych na "czarną godzinę".
Z lokalnych walut w Norwegii przydają się monety w nominale 5 i 10 koron, tym którzy na campie zechcą się wykąpać w ciepłej wodzie.
Cała reszta płatności bezproblemowo.
Ja wszędzie, tj. na promach, stacjach benzynowych i marketach płaciłem kartą Visa mBank. W portfelu miałem jeszcze awaryjnie kartę kredytową. Nigdy nie było problemu z płatnością elektroniczną.
Oczywiście warto mieć trochę gotówki. Mnie się przydała kiedy jeden raz nocowałem na campingu, płatności i meldunku dokonywało się tam samodzielnie. Przez włożenie kaski do koperty i wypełnieniu druku, wszystko wrzucało się do "skarbonki"
W Norwegii nawet na stacji teoretycznie "obsługowej", można trafić dystrybutor bezobsługowy.
Jeśli chcemy pogadać z obsługą w okienku, podjeżdżamy do dystrybutora z napisem KASSA. Jeśli się śpieszymy i kontakt z automatem nam wystarczy, lejemy z dystrybutora oznaczonego KONTO.
mcfrag napisał/a:
Na każdej obsługowej stacji znajdziesz olej 2T. W Skandynawii trzeba rozglądać się za olejem do skuterów śnieżnych.
A ja zapytam o tajemnicę gorącego śniadania? Czy jest jakiś tajemny przepis ? Co takiego jadłeś na gorąco z rana? Zabierałeś z Pl? Czy może jakiś lokalny specjał? Bo do kolacji długa droga.... a aura wymagała kalorii.... Na samej gorącej kawie ciężko było by wytrzymać trudy podróży. Proszę o info, bo może pomóc mi to w planowaniu mojej podróży z plecakiem, a raczej sakwą PS. Gratuluje wytrwałości!
Jarek - Brawo!!!
Film obejrzałem już 6-7 razy i jeszcze pewnie obejrzę nie raz. Muzyka strasznie mi się podoba i jak oglądać to tylko z głośnikami.
Ale co tam film - to tylko finał. Droga do finału - po prostu podziwiam i zazdroszczę
A co a awaria cię spotkała? Jak sobie z nią poradziłeś?
Poza tym Junak spisywał się przyzwoicie?
Jak ludzie reagowali na taki motor w takiej trasie?
Jacek635 napisał/a:
czy jest sens brać w taką wyprawę gotówkę
Moim zdaniem tylko gotówka a karta jako rezerwa. Tak się poukładało, że byłem w kilku mniej lub bardziej dziwnych krajach (Ukraina, Litwa, Rumunia, Turcja, Jordania, Syria, Irak) i zawsze cały budżet był w gotówce. Czasem po prostu szkoda czasu na szukanie bankomatu. Ważne aby schować pieniądze w kilku miejscach. Gotówką można płacić zawsze.
A ja zapytam o tajemnicę gorącego śniadania? Czy jest jakiś tajemny przepis ? Co takiego jadłeś na gorąco z rana? Zabierałeś z Pl? Czy może jakiś lokalny specjał?
Jak przekonują dietetycy śniadanie powinniśmy jadać jak król, obiad jak książe, kolację jak żebrak. Co prawda żadnego posiłku nie jadałem jak król, ale tak się ułożyło samo że śniadanie było najobfitsze i na gorąco.
Zabrałem ze sobą z Polski gotowe dania liofilizowane. I o ile od biedy zupki chińskie też można by tak nazwać, ja wybrałem żarcie jakie ludziska noszą ze sobą na dalekie wyprawy np. w góry.
Gotowe potrawy polskiej firmy LyoFood zdobyły już uznanie, i powiem że nawet przypominają konkretne dania. LyoFood
Zajmują niewiele miejsca, ważą w gramach, zawierają konkretne kalorie, groszek to groszek, ziemniaki to ziemniaki, mięcho to mięcho... Wystarczy zalać wrzątkiem i poczekać kilka minut. Producent podaje potrzebną ilość wody. Ja dolewałem 10% więcej, i czekałem 5 min dłużej. Tak mi lepiej smakowało. Po śniadanku do umycia/oblizania tylko łyżka.
Smak... szału nie ma ale zjadliwe. Największa wadą może być cena. Za jedno danie można by nabyć 15 zupek chińskich z Radomia.
Łukasz Hawryluk napisał/a:
A co za awaria cię spotkała? Jak sobie z nią poradziłeś?
Poza tym Junak spisywał się przyzwoicie? Jak ludzie reagowali na taki motor w takiej trasie?
Nic szczególnego, wieniec zębaty tylnego koła chciał opuścić resztę motocykla.
Wystarczyło wymienić/kupić kilkanaście śrub.
Junak nie wymagał szczególnej uwagi, poza tym jednym przypadkiem. Sprowokowanym z resztą przez samego mnie. Kiedy składałem kilka lat wstecz Jasia, przykręcałem wieniec z zamysłem wymiany marketowych "czwórek" na coś "porządniejszego". Wytrzymały ponad 20tys. km... ale ile jeszcze miały czekać.
Zasada "jak dbasz , tak masz" obowiązuje w przypadku każdego sprzętu. Czarna świeca w moim przypadku, to niewłaściwa wartość cieplna zamontowanej tam do testów... i zapomnianej
Jak reagowali ludziska?
Przyciągałem ludzi, pytali, robili sobie ze mną/motocyklem foty. Czasem odbierany byłem jak szalony Polak, ale zawsze pozytywnie. Podniesione kciuki w wystawionych rękach z kamperów, pomoc w ominięciu kolejki do promu, prośby o uruchomienie silnika.
Generalnie odbierany byłem jak "pozytywny wariat", i w tą rolę się wczułem na 10 dni
Nic szczególnego, wieniec zębaty tylnego koła chciał opuścić resztę motocykla Wystarczyło wymienić/kupić kilkanaście śrub.
Oryginalnie były tam nity i w fabrycznym wydaniu nigdy nie sprawiały kłopotów.
Imponująca wyprawa. Dobrze przygotowana i przeprowadzona. Szacunek. Podziw za konsekwencję realizacji planów. Rodzina bardzo wyrozumiała
No i sprzęt! Kolejny dowód na to, że zabytkowy motocykl nie potrafiący bez awarii pokonać 100 km to po prostu źle wyremontowany sprzęt.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach