Aura nie sprzyja wojażom, dni się skróciły wieczory coraz dłuższe, więc trzeba czymś ręce i umysł zająć. Przygarnąłem zaś pod dach biednego Niemca, może jeszcze będą z niego człowieki.
Triumph Kongress 350, produkowany w Triumph-Werke Nürnberg AG w latach 1932-1937. Silnik na licencji MAGa, dolnozaworowy 346 cm3 i całe 9 KM. Skrzynia przekładniowa Hurth trzybiegowa.
Łatwo nie będzie z bardzo prozaicznej przyczyny: praktycznie brak rynku części do tego motocykla.
Tak mnie zdopingowaliście, że dziś już niewiele zostało z motocykla.
Rozpocząłem weryfikację podzespołów.
Era Hermetozoik, już na dzień dobry oświadcza, że lekko nie będzie.
Ząb czasu nadgryzł tu i ówdzie.
Kosz sprzęgłowy też już regenerowany.
Dziewica Orleańska to to nie jest, rzekłbym nawet że to pani po przejściach ostro podreperowana.
Rozrząd jednokrzywkowy, jedyny narząd w przyzwoitym stanie (prawie jak moja wątroba).
Skrzynka korbowa puściła dopiero po solidnym grzaniu.
Jak to się rozbuja to jest nie do zatrzymania.
Kolejna przykra sprawa, miejsce zaznaczone markerem to pęknięcie, na wskroś
Kowal bardzo się starał zaadoptować jakiś tłok, dorobione tuleje z brązu do piasty z powodu za dużego otworu sworzniowego, uszczelnienie wielopierścieniowe i cięty płaszcz, pewnie machina stawiała opór.
Wał skręcał zaś chyba pomocnik kowala, no bo kowal by chociaż jakieś blachy tu wcisnął.
Na koniec deser. Ten silnik jest po "remoncie", zresztą widać jeszcze rysy po honownicy. Tyle, że poprzedniemu dłubaczowi bardziej zależało na chromowanych sprężynach zaworowych niż na równych zaworach. Zawory mają różną długość, co jest niedopuszczalne w przypadku rozrządu jednokrzywkowego, ponadto mają jednakową średnicę przelotu.
I jeszcze smaczek. Produkcja wojenna? Ktoś kojarzy to z emek? (znak na zaworze dolotowym)
No, kolego!!! Wyhamuj trochę, bo w tym tempie, to do Wigilii nie będziesz miał co robić i z nudów założysz opony z kolcami żeby po lodzie jeździć. A tak na poważnie, to zazdrość mnie skręca, bo ja na grzebanie przy swoim wciąż rozkawałkowanym Iż-u mam tyle czasu, żeby raz na dwa tygodnie jakąś blachę z kąta w kąt przełożyć. Coś jest w tym starym złomie. Dusza jakaś czy inny demon, że człowieka ciągnie.
_________________ Denerwować się to tracić własne zdrowie z powodu cudzej głupoty.
To jest choroba. Zamiast jeździć, przepuszczać pieniądze na benzynę i wycieczki na motocyklu człowiek kleci co chwilę jakieś nowe projekty. To jest pętla nie do przerwania.
_________________ "..wolność i przestrzeń niczym nieograniczona.."
Wyhamuj trochę, bo w tym tempie, to do Wigilii nie będziesz miał co robić
Daj łobuzowi zegarek to też go w pięć sekund rozłoży, ale weź to później poskładaj.
Komar napisał/a:
To jest choroba.
Wolę nie traktować tego w kategorii jednostek chorobowych, bo jeszcze leczyć trzeba będzie. Już bardziej do tego się przychylę:
Darek napisał/a:
Dusza jakaś czy inny demon, że człowieka ciągnie.
Komar napisał/a:
Zamiast jeździć, przepuszczać pieniądze na benzynę i wycieczki na motocyklu człowiek kleci coś
Trochę jeszcze czasami pobzykam, nie jest tak źle
[ Dodano: Sro 30 Lis, 2016 ]
Za pierweszym razem nam nie wyszło, dajmy sobie zatem szansę jeszcze raz. Engine number two.
Wygląda na mocno zastany, skądinąd wiem, że przez ostanie dzisiąt lat leżał na strychu.
Ale o dziwo kocioł schodzi bez większych problemów, a oczom ukazuje się oryginalny tłok
Rozpołowienie silnika też obyło się bez przymusu, co prawda hemertyzol był, ale w umiarze, a za uszczelkę robił cienki sznurek bawełniany. To już wyższa szkoła jazdy.
Nasi tu byli!
Pokrywka rozrządu trochę pomęczona, ale to akurat nie problem.
Teraz małe porównania, zawory oryginalne i radzieckie zamienniki. Oryginalne w jednakowej długości i w średnicach jak należy. Ponadto waga zamienników to 113 gram na zawór, a oryginały 93 gramy.
Gdy ktoś mówi o zapadniętych gniazdach, a ty nie wiesz o co chodzi.
Oryginalny tłok dwupierścieniowy vs wielouszczelniaczowy zamiennik. Na sam wygląd ten pierwszy wygrywa, no i jest lżejszy o 55 gram.
W tej wersji silnikowej korba nie ma luzów na boki.
Po zrobieniu szlifu za free, okazuje się że korozja była tylko powierzchowna, będzie hulać!
Pasta zaworowa nr 3, trochę cierpliwości.
I okazuje się, że głowica też będzie żyć. Jeszcze dojadę do "0" i będzie dobrze.
Na koniec przyszedł czas na skrzynkę biegów, a tą składał ten sam mag co pierwszy silnik i bez palnika się nie obyło.
Piękno i prostota w całej okazałości.
Niestety fabryka była poprawiana, poprzez ciekawe dystansowanie i zastosowanie za dużej sprężyny którą wyciera koniec wybieraka. Kwestia czasu kiedy by pękła.
Halo, kibice poszperajcie w garazech i piwnicach moze cos macie do konggresika ,to Markowi bedzie weselej,a nie popkorny piwo.Marek masz jeszcz jedna skrzynie "dziewicza" i sprzeglo to sa drobiazgi. Dasz rade, tylko pozytywnie bedzie z twoich rak PYKAL . Pozdrawiam "kiboli"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach