Oczywiście pomijam przypadki zrobienia z Iża lub eMki chopera albo cafe risera.
A tutaj Cie zadziwię. Moje poglądy na ten temat też przez ostatnie lata ewoluowały. Od kiedy skończyły się tworzone przez ludzi bez pomysłu i zdolności potworki a zaczęły się pojawiać przemyślane i dopracowane projekty "custom" to zacząłem doceniać i ten kierunek. Ci ludzie przynajmniej nie udają, ze robią "restaurację" zabytku. Oczywiście mówię o w miarę popularnych i dostępnych pojazdach, bo wciąż czułbym mdłości na widok Sokoła 1000 w wersji chopper.
Mój Iż jeszcze pewnie długo będzie zbiorem części, a nie jeżdżącym motocyklem, ale na co dzień używam Yamahy Virago XV 1100. 25 letni egzemplarz w "oryginale". W środowisku choperowców jest jednak popularny kierunek "customizacji" jeżdżadeł. Na forum często chwalą się swoimi projektami i na prawdę niektóre robią wrażenie. Tak jak piszesz, muszą to jednak być rzeczy przemyślane i dopracowane, a nie jakieś "wiejskie tuningi" . Bez urazy - sam jestem ze wsi Tu też toczą się dyskusje, czy przeróbka motocykla z początków produkcji w latach 80-tych nie jest barbarzyństwem. Niektórzy już zaczęli korzystać z możliwości rejestracji na "żółte blachy". Z lat 80-tych pamiętam też jak traktowano wtedy Junaki. Na potęgę próbowano je przerabiać "na Harleye", wstawiano szerokie tylne felgi, przerabiano zawodną elektrykę wstawiając alternatory z napędem wyciągniętym z prawego karteru, wkładano przedłużane przednie teleskopy, wysokie kierownice, itp. Projekty zrobione z gustem, przy użyciu profesjonalnych metod bywały nawet nie brzydkie. Niestety wiele to właśnie takie, jak piszesz "potworki". Osobiście z Iża bym "customa" nie robił, ale będę uparty i twierdzę, że poprawianie estetyki lub jakaś "indywidualizacja" w zakresie możliwym dla właścicieli przed 60 - 70 laty nie jest odstępstwem od oryginału, a na pewno nie powodem do wstydu.
_________________ Denerwować się to tracić własne zdrowie z powodu cudzej głupoty.
A jak miałem 16 lat to doszedłem do wniosku, że Junak musi być oryginał. Bo w owych czasach oba poglądy tunnerski i ogyginlany były mniej więcej pół na pół.
Bardzo sobie cenię pojazdy w oryginalnym stanie zachowania.
Ciekawą alternatywą takich pojazdów jest złożenie motocykla wg specyfikacji ale z części bez malowania pozostawiając oryginalny lakier (lub różne kolory lakierów). Sprawny mechaniczne, czysty, kompletny, gotowy do jazdy.
_________________ "..wolność i przestrzeń niczym nieograniczona.."
Mnie z kolei pogoń za oryginalnością wydaje sie "gonieniem króliczka". Bardzo niewiele starych motocykli zachowało się w takim stanie, żeby można było w nich wykonać jakaś naprawę mechaniczna ( nawet dość poważną ), po czym wsiąść i zacząć w miarę normalne użytkowanie. Większość jest w stanie wymagającym generalki wszystkiego, jeżeli chcemy po prostu czuć się bezpiecznie na drodze. Pozostawienie przerdzewiałych obręczy kol, szprych, błotników grozi po prostu śmiercią lub kalectwem, no i tym, że za jakiś czas w proch i pyl się rozsypią. To samo z cala reszta blach, rdza nie staje w miejscu.
Znam motocykl "zrobiony" tak, żeby wyglądał na wyciągnięty ze stodoły po 50 latach stania tam, ale to zrobienie kosztowało niezłą ilość pracy i harmonię pieniędzy.
Tez nie jestem zwolennikiem cukierków, polerowania i chromowania specjalnie tam gdzie ich nie było, na szczęście w moich ulubionych starych anglikach kolorowe lakiery, polerka karterów bocznych i chromy były na porządku dziennym. Dlatego taka BSA B33 gustownie przerobiona na małego zwinnego bobberka, lekko podrasowana częściami rozrządu od Goldstara, pięknie zapalająca i jeżdżąca jak wściekła zupełnie mnie nie razi, a można powiedzieć że wręcz przeciwnie:
Mnie z kolei pogon zaa oryginalnoscia wydaje sie "gonieniem kroliczka".
Chyba o to tu chodzi w większości przypadków, jest to sposób na dobrą zabawę połączoną przy okazji z lokatą kapitału. Mało jest jak zauważyłeś oryginałów, a cafe, bobberów itp na pęczki, których wartość spada wprost proporcjonalnie do ilości pojawiających się nowych tego typu. Ale oczywiście każdy tu ma jakąś swoją strategię i trzeba to uszanować.
Ja jestem zwolennikiem zachowywania takich znalezisk stodołowych w oryginale. Sam skompletowałem sobie np. SHL z części w fabrycznym odrapanym malowaniu. Mam również w fabrycznym malowaniu kilka wsek również nieco odrapanych. Co do cukierkowych renowacji to akceptuje odnowienie motocykli zniszczonych, zdekompletowanych a nie tylko zestarzałych. "Customy" zrobione za smakiem również są ok.
_________________ prototypownia-janicki.blogspot.com IŻ Ju, MZ250, Junak, Romet760, 50T1, 710, Jawa 353, SHL M11, M06, WFM, WSK B3, 64, Z2, 2xGil, M06L, Pak, M21, S1, S2, H-D Evo, H-D Ironhead, Zaporożec, Tarpan, Wartburg, BMW E24 i inne
Jacku, pozdrawiam Kalisz. W sierpniu byłem na małej przejażdżce i w nieodległym Opatówku oglądałem śliczną kolekcję starych motorków zrobionych i "na cukierki" i "na odrapaną stodołę".
_________________ Denerwować się to tracić własne zdrowie z powodu cudzej głupoty.
Prawda jest jedna i zależy co my od tych pojazdów oczekujemy. Jeżeli ma to być pojazd zabytkowy to z definicji powinien posiadać jak największy stopień oryginalności i zastąpienie fabrycznej części współczesnym półproduktem choćby wartym majątek to tylko obniży wartość motocykla, a nie odwrotnie. Jeżeli czynimy zaś sobie pojazd użytkowy, to oczywiście trzeba trochę przekonfigurować myślenie, choć i w tym przypadku niejednokrotnie przekonałem się, że na rynku nie ma części zamiennych które by dorównały wykonaniu fabrycznemu i zawsze lepiej co można to regenerować. Ten podrabiany HD w ogóle do mnie nie przemawia, nie lubię rzeczy które udają coś czym nie są, choćby kosztowały harmonię $, co do drugiego przypadku, bliższego mym sercu to już kwestia gustu, w tym wykonaniu niestety nie mojego. Najbezpieczniejsze więc jest modelarstwo odtwórcze, zawsze można powiedzieć to nie ja to fabryka
Musiałem, aby nie zaczęło następować relatywizowanie brakoróbstwa.
Tak, ciezko dyskutowac o gustach, znajomy ma moze 30 jednocylindrowek BSA roznych modeli i czasow, to ze najswobodniej mu sie jezdzi na motocyklu powyzej przedstawionym w wieku lat 85 cos mi mowi Pare fotek z jego garazu:
I naszej wspolnej wycieczki do miejscowej jadlodajni
zrobionej na lata 50 te:
Ja "odrapańce" w pewien sposób cenię, ale tylko jeśli są dziełem "natury" i gdy nie ma na nich więcej rdzy niż lakieru. Te sztucznie wykonane, z brązową farba imitującą rdzę (widziałem taką BMW R75) nie za bardzo. Najbardziej podobają mi się motocykle w stanie oryginalnym, ale zadbanym. Jak już odtwarzać ducha epoki to do końca - nikt w latach 50-60-tych nie jeździł przecież motocyklem w stanie "wyciągnięty ze stodoły" tylko po prostu motocyklem z naturalnymi śladami użytkowania. A jak był już brzydki to malował, choćby pędzlem. Problem tylko skąd "prawdziwki" takie brać...
W większości przypadków pozostaje opcja pełnego odnowienia wizualnego i tutaj jedyna właściwą poradą jest - rób jakby wyjechał prosto ze sklepu/salonu, a nie w lepszym, ani w gorszym stanie. A z czasem (użytkowany) nabierze właściwej patyny. Żadne wersje specjalne, wystawowe, itp.
Jeden zawodowy "restaurator" tak tłumaczył IFĘ zrobioną na niebieski metalik z oponami z białymi bokami, białymi gumami, itp. Nawet jeśli rzeczywiście istniała niby jedna taka sztuka.
Motocykl ma wyglądać tak, jak mógłby wyglądać na ulicy w latach swojej świetności.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach