Prognoza pogody mówiła, że pośród kolejnych szarych deszczowych dni trafią się tylko dwa pod rząd ze słoneczkiem i ciepełkiem, więc decyzja była szybka. Pretekstem był motobazar, oraz fakt, że trzeba było posprzątać po malowaniu Dykty. W sobotę spotkaliśmy się u mnie. Na Iżach.
Po błyskawicznym demontażu stanowiska malarskiego nastąpiły szybkie przygotowania i w drogę.
Przez Oborniki Śląskie skierowaliśmy się do Trzebnicy. Jak na generalnie płaskie tereny dominujące w moich okolicach, tamtejsze kręte podjazdy to prawdziwe góry.
Postój pod Klasztorem Św. Jadwigi w Trzebnicy. Natychmiast pojawił się jakiś starszy gość, który na widok Iżawek rozkleił się bardzo i zaczął wspominać, jak będąc smarkiem podbierał takowego ojcu kolegi. A potem poszedł dzwonić na mszę
Rzeczony klasztor w całej swej posturze.
Jazda z pasażerem obsługującym aparat pozwala na ciekawe eksperymenty fotograficzne
Oleśnica. Tu jesteśmy.
Kulminacją wycieczki były lody na patyku skonsumowane na oleśnickim rynku. Pełen festyn, w końcu to pierwszy dzień wakacji
Powrót do Wrocławia nastąpił bardzo bocznymi drogami, my nazywamy je Iżowymi - są one puste, kręte i z reguły podłej jakości, ale pozwalają delektować się jazdą motocyklem bez smrodu mijających kolumnami aut, a ciche zielone wiejskie plenery działają tak odprężająco..
Na koniec dnia postanowiliśmy odwiedzić Tybuszy. I tu zostaliśmy przyjemnie zaskoczeni - zwykła wizyta przerodziła się w familijne ognicho z całą Tybuszową familią. Pieczona kiełbacha po dłuższej trasie to bylo to!. Jeszcze raz dzięki za ciepłe i gościnne przyjęcie!!
Taki widok nie jest chyba zbyt częsty. Aż się serce raduje
Nastał wieczór, czas rozjechać się do domów. Mój licznik pokazał 180km. Nieźle, jak na jeden dzień. Jutro będzie powtórka.
Dzień drugi - NIEDZIELA
Rano - na bazar. Na Iżach. O tym będzie chyba w innym dziale, więc wkleję tylko dwie fotki. Coś tam kupiłem, było ok.
Za tego 56 ktoś wołał 250zł. Poza silnikiem było praktycznie wszystko. SB nie staniała. Ciągle chcą 7000.
Kolejny Iżowy portrecik.
Ślęża. Nasz pierwszy cel. Wspólne objechanie Ślęży planowaliśmy z Gacą dawno temu. W sumie lepiej późno niż wcale...
Na tym postoju zaczęly się moje przygody. Ale po kolei.
Najpierw Gaca stwierdził, zę naprawi sobie swój licznik,w którym zamiast (a czasem oprócz) wskazówki, kręciło się wszystko inne. Osobno tarcza, osobno obie części pękniętej szybki
Więc ja, w przypływie zdebilenia, stwierdzilem, że podreguluję sobie linkę sprzęgła. Niedawno wymieniałem tarcze i czas było to troche dostroić. No i nastroiłem - tak, że odkręcając nakrętkę kontrującą regulacji popychacza, uszkodziłem (powinienem napisać rozjebałem, ale się wstydzę) jedną ze znalowych połówek obsady linki w deklu. Po walce jakoś to złożyłem i pojechaliśmy, ale kilka razy zatrzymywalem się żeby doregulować.
Objazd Ślęży. Robienie fotek w czasie jazdy (jako kierowca) nie nalezy do prostych. Ciężko skadrować coś dobrze, nie mówiąc o wyostrzeniu. Gacowie mieli łatwiej
Następny postój - Świdnica. Poszukiwania zapasowej obsadki linki w Gacowej piwnicy nic nie dały. Ale mój Iż przecież jedzie, więc czas ruszać dalej. Kierunek - zapora w Lubachowie.
Droga do zapory jest bardzo malownicza.
A oto i nasz cel - zapora. Tu widok od dołu. Panoramka jest sterowalna kursorami i znakami +/- (zoom). Proponuje oglądać ją na pełnym ekranie (prawa mysza - fulscreen)
Portrecik z Iżami
A tak wygląda swiat z korony zapory.
A tak Iże, które raczej nie powinny tam wjeżdzać. Ale wjechały
Po raz drugi i ostatni dała o sobie znać obsada linki. Tym razem ułamana połówka wypadła i mimo poszukiwań zaginęła w akcji. Ale Polak potrafi . Jedziemy dalej.
A dalej był powrót do Świdnicy, tankowanie, po czym rozjechaliśmy sie do domów. Gaca do siebie (jego Iż został w Świdnicy) - ja do siebie - 80km solo.
Zbierało się na deszcz, więc ścigałem się z chmurą. Iż trzymał równe tempo 75km/h. Good.
Przegrałem z deszczem 15km przed metą. Chmura była taka , że zanim znalazłem ów zbawienny przystanek, byłem cały mokry. Po pólgodzinie ulewa zmniejszyła się na tyle, że pojechałem powoli, mokry, zmęczony i rozbawiony sytuacją zarazem.
Tydzień wcześniej licznik wskazywał 880km. A był zerowany jesienią.
Podsumowanie - w dwa dni Iż zrobił 425km. Jest dobrze. Jeżeli tak będzie się dalej zachowywał, ze spokojem czekam na to, co zdarzy się w niedalekiej przyszłości. Ciąg dalszy nastąpi. Już niedługo
PS. Dotąd myślałem, że wolę jeżdzić solo. Teraz powiem, że skład dwu-trzymaszynowy (oczywiście pojazdy podobne klimatem i prędkością) - TO JEST TO!!!
Zanim do tego doszło to i Gaca musiał odbębnić przyjazd, a jechał na "spotkanie na szczycie" ze Świdnicy.
Mimo braku (z pewnych renowacyjnych powodów) fitra powietrza, dokulałem się na kultowej skarpecie.
Na trasie rodziły się lepsze i gorsze pomysły. To jeden z nich Wszystkie będą realizowane. Myślę, że niedługo. Frag miał wiele do powiedzenia, ale nie było go raczej słychac
Jakoś pusto tam z tym filtrem od 350-ki. Cyklon jest bardziej poważny. W tle sklep zaopatrujący wycieczkowiczów w lody
Zaczeło się wszystko od napraw pod tytułem: "Wszystko jest pod kontrolą".
W trakcie tego było tylko: "Panujemy nad sytuacją".
Skończyło się na: "Tego się nie da odkręcić, kto tak mocno przykrecił?"
Najwazniejsze, że to wszystko nie przeszkodziło w kontynuowaniu zabawy.
W dalszym etapie podróży oba Iże nie tylko siwo kopciły, ale i świeciły, jak to przepisy stanowią.
Skrycie liczyłem, choć bez pewności, że takowy duet kiedyś się pojawi na zoporze w Zagórzu Śl. Udało się, bo marzenia się spełniają
Frag pokazał swój "Grunwaldzki" jubileusz, ja pokazałem Gacowy Tak tak. Jesteśmy z Iżem już 10 Mm (megametrów) a przeżyliśmy więcej niż inne rodziny
Na koniec fragment przejazdu. Zadowolonych ryjów nie trzeba chyba komentować. Mój "Obrotowy statyw" zainstalowany na tylnym siedzeniu też był zadowolony z całej wyprawy wtępnej
Michał napisał/a:
Mów mi frajer...
Michale. Jesteś w pełni usprawiedliwiony. Dystans jaki musiałeś pokonać by wziać w tym udział równał się lub był większy niż nasze dzienne eskapady. Nie ma co się napinać na siłę. Skoro udało się pojezdzić w stadzie raz, uda się i dwa. Nie kończąc na tym
Ja zrobiłem kolejne 10km ale nie będę się więcej ujawniał z takimi przebiegami bo wstyd.
PS. Nie ma jak coś poprawić rzadko kiedy się udaje
Pozazdrościć terenów, Ja najpierw muszę zrobić 25km żeby wyjechać z miasta, kolejne 30-50km żeby był mniejszy ruch a może po 100 będą jakieś ciekawe tereny
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach