Wysłany: Sob 04 Gru, 2010 Jak jest zima, to musi być zimno
Za oknem -13C, słonecznie, ani jednej chmurki na niebie. Pogoda - żyleta. Na ten dzień czekałem z utęsknieniem - trzeba w końcu się przejechać!
Dotarłem do garażu. Nie byłem tam chyba z tydzień, oczywiście mój podjazd zasypany. Dodatkowo pług odśnieżający alejkę garażową dowalił "w promocji" swoją całkiem sporą porcję śniegu. Nic to - po małej szarpaninie Ziutas jest już na powietrzu. Po krótkiej walce zagadał, jedziemy więc - przed siebie, jak zwykle.
Pomimo tego, że drugi bieg jest najwyższym, z jakiego dziś odważyłem się skorzystać, wrażenia są naprawde mocne. Ślisko jak cholera!
Drogi są dziś wyludnione, ale zdarzają się pojedynczo przemykające auta. Nawet tylko dla min dość zaskoczonych moim widokiem kierowców warto było dziś wyjechać na szosę
Asfaltowa nawierzchnia przykryta jest taflą cienkiego lodu, na której leży warstwa zmrożonego śniegu. Przy poboczu jest go więcej, co powoduje dość wyczuwalną "trójwymiarowość" trasy. Trzeba uważać, uślizgi tylnego koła na śniegowo-lodowych muldach mocno utrudniają poruszanie się po prostej.
Hamulców praktycznie brak. W czasie jazdy operuję wyłącznie sprzęgłem i przepustnicą.
Z wrażenia całkiem zapomniałem o niskiej temperatrurze. Frajda jest naprawdę duża!
Cóż, zapewne nie pobiłem dziś żadnego rekordu skoczni, ale na pewno były to dla mnie najbardziej intensywnie przejechane 4 kilometry w tym roku.
Pięknie Panie, pięknie. U sąsiada pług chyba przejechał po drzwiach garażu Ja w podobnych warunkach zaliczyłem 3 gleby i po złamaniu klamki sprzęgła wróciłem do domu. Iż by tego nie przeżył. Sprzęgło po starcie działało bez problemów?
Tak, Iż działał jak zwykle. Nic nie kleiło. Za to pierwszy raz w karierze musiałem obudzić go zastrzykiem w płuco. Podejrzewam, że jakaś wilgoć w gaźniku zamarzła. Po zagrzaniu odpalał już od pierwszego.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach