Na odkręconej do końca manecie odfrunęła zapinka łańcucha i zaciągnęło mi "ręczny".
Na szczęście straty były niewielkie: pogięty pręt, wyrwana kalamitka rozpieraka hamulca i lekko przeszlifowany szczękotrzymacz. Zauważyłem też delikatne pęknięcie spawu wieńca z zębami, ale to mogło być już wcześniej.
Po kwadransie i doraźnym usunięciu problemu można było kontynuować jazdę.
W/g moich oględzin na miejscu katastrofy, to łańcuch był luźny jak stare gacie, produkcji made in nie wiadomo co, suchy jak pieprz w torebce i po prostu spadł, zablokował się na cięgnie hamulca i puściło najsłabsze ogniowo. Kierunek zapinki nie ma nic do znaczenia
Nie położyło motocykla? To miałeś szczęście. Przy awariach silnikowych można przynajmniej wysprzęglić jak się ma refleks. Witamy wśród żywych .
Nie położyło, choć wyhamowało mnie dość skutecznie.
Spiker napisał/a:
Co to była za zapinka? Jakiej produkcji? Bo w to, że zabezpieczenie było założone we właściwą stronę nie wątpię.
Standardowa ruska zapinka zakupiona ze standardowym ruskim łańcuchem (produkcja Zawod Kirow, w czerwonym pudełku), w komplecie. Jeżdżę tylko na takich łańcuchach i złego słowa o nich nie powiem, nawet po wyżej przedstawionej sytuacji. Zapinka założona prawidłowo, na pewno.
nickeledon napisał/a:
łańcuch był luźny jak stare gacie, produkcji made in nie wiadomo co, suchy jak pieprz w torebce i po prostu spadł, zablokował się na cięgnie hamulca i puściło najsłabsze ogniowo.
To wszystko prawda. Zapinka puściła już po spadnięciu łańcucha. Gdyby było inaczej, łańcuch na pewno nie zatrzymałby się w takiej pozycji, tylko zawinąłby się na zębatce zdawczej i książkowo zmasakrowałby otwory w pokrywie silnika. Uważam, że łańcuch wzorowo zdał ten egzamin - nie zerwał się, puściło najsłabsze ogniwo (dosłownie) - jak bezpiecznik.
Analizując na chłodno całą sytuację widzę dwie przyczyny. Po pierwsze: ogólne zużycie układu napędowego - mój junak to chyba najbardziej zamęczony sprzęt na forum. Łańcuch zakładałem w czerwcu jakieś 10 000km temu na zębatki, które przejechały kilkakrotnie więcej. Wyciągał się więc bardzo szybko i mimo regularnego napinania często się luzował.
Druga przyczyną, chyba tą główną, było to, że wiosną w końcu skutecznie wyeliminowałem wyciek z wałka zdawczego - drażniła mnie wiecznie zaszczurzona felga tylnego koła. Niestety skutkiem ubocznym była likwidacja "naturalnego" smarowania łańcucha, przez co drastycznie skróciłem jego żywotność. Gdy ogarniałem junaka do dalszej jazdy, czułem, że niezdrowo suchy i rudawy łańcuch był bardzo gorący. Wracam więc do wycieku - wolę mieć brudną felgę niż suchy łańcuch. Uszczelnienie walka zdawczego wyleciało definitywnie.
Dziś temat jest już prawie całkowicie ogarnięty. Szczękotrzymacz został pospawany i otrzymał nową kalamitkę. Przed:
Po naprawie:
Zmieniłem również cały napęd - został wspawany nowy wieniec, założona nowa 18-stka zdawcza i nowy łańcuch. Oczywiście jedynie słuszny - zanim zacznę testować zachodnie oringowce muszę wyjeździć ruski zapas garażowy.
Teoretycznie lepsze od ruskich, łańcuchy YBN również są wykonane z "gumowej" stali.
Mimo, że nie robię takich przebiegów jak Fragu, to w tym roku (ubiegły wyleciał ze znanego powodu) ciągle walczę z luźnym łańcuchem. Na trzy lata od założenia (dwa i pół jazdy) i wspomniany łańcuch uzyskał taką długość, że podczas ostatniej regulacji zauważyłem koniec możliwości dalszego jego naciągania.
Kurcze pieczone - stosowane wcześniej przeze mnie w Planecie łańcuchy rolne nie rozciągały się tak jak ten teoretycznie lepszy.
Jak ci sluza oryginalne przelaczniki? Ja sie na razie nie zdobylem na ich odbudowe, glownie z powodu wystepujacej u mnie pompy hamulcowej przedniego hamulca, ktora skutecznie zastepuje jakas chinska kopia o niewielkiej srednicy tloczka i rowniez chinskimi przelacznikami.
No i jakie masz cisnienie oleju na goracym silniku i wolnych obrotach, bo widze ze "worry gauge" zalozyles?
Co do lancuchow, to w mojej opinii zdecydowanie latwiej jest zaplacic wiecej na poczatek i miec lancuch z proawdziwego zdarzenia, zamiast walczyc pozniej z ciagle rozciagajacycm sie lancuchem i narazac sie na takie jak wyzej przypadki, tym bardziej ze ceny azjatyckich lancuchow bez oringowych nie sa z kosmosu a ich wytrzymalosc jest wielokrotnie lepsza niz produkcji ruskiej / ukrainskiej. Jezeli cos sie wyciaga przy mocach silnika Iza czy Junaka to naprawde warto miec cos lepszego i spokojna glowe. Specjalnie jesli duzo sie jezdzi.
Polecam rowniez lancuchy Iwis o ktore w Polsce latwiej chyba niz u mnie.
No problem, w ciągu pięciu lat tylko jeden styk od kierunków padł, ale udało się renimować.
Adam M. napisał/a:
jakie masz cisnienie oleju na goracym silniku i wolnych obrotach
W tym sezonie po końcowych modyfikacjach układu smarowania 1,5 bara nawet na zgrzanym jak prosię silniku po jeździe autostradowej.
Adam M. napisał/a:
worry gauge
Bardziej stress
Adam M. napisał/a:
latwiej jest zaplacic wiecej na poczatek i miec lancuch z proawdziwego zdarzenia
W angolu jeździłem cały czas na Didzie 530 NZ i nawet gdy był cały nowy komplet z zębatkami to nie wytrzymywał 15 tys. W tym roku zmodyfikowałem napęd na 525 oring z AFAMa i zapomniałem co to łańcuch.
Co do lancuchow, to w mojej opinii zdecydowanie latwiej jest zaplacic wiecej na poczatek i miec lancuch z proawdziwego zdarzenia, zamiast walczyc pozniej z ciagle rozciagajacycm sie lancuchem i narazac sie na takie jak wyzej przypadki,
Jak już tłumaczyłem, problemem nie był sam łańcuch (jest wystarczająco wytrzymały), tylko moje zaniedbania obsługowe plus specyfika konstrukcji Iża 49 - niemiecki producent zaprojektował tylną zębatkę jako część bębna hamulcowego, co skutkuje tym, że raczej nikt (w tym i ja) nie wymienia za każdym razem całego napędu, tylko sam łańcuch, ewentualnie z przednim kółkiem łańcuchowym. Skutkiem jest szybkie wyciąganie się nowych łańcuchów. Pamiętam wpisy innych kolegów, próbujących używać łańcuchy z wyższej półki - efekt był identyczny, łańcuchy szybko się rozciągały, dopasowując do wygniecionych zębów tylnego koła.
Ja przyjąłem następującą taktykę: co roku zakładam nowy łańcuch (zeszłoroczny złomuję) na którym przejeżdżam kilkanaście tysięcy kilometrów. Co 3-4 lata zmieniam (przespawuję) tylny wieniec na bębnie, przednią zębatkę wymieniam razem z łańcuchem. Dotąd taki system działał bezbłędnie, a przestał, gdy niepotrzebnie zlikwidowałem naturalne smarowanie łańcucha olejem z wałka zdawczego.
Mam małą prośbę: w tym temacie rozmawiamy o awariach w Iżach, proszę, nie rozmywajmy go.
w tym temacie rozmawiamy o awariach w Iżach, proszę, nie rozmywajmy go.
Ale uchwyt do telefonu urwać mógł się równie dobrze na Iżu, tak sądzę, chyba że się mylę
A zaś temat łańcuchów jest uniwersalny, co dywagacji o wyspiarskiej motoryzacji to można to wynieść gdzie bądź.
[ Komentarz dodany przez: frag: ]
Nie denerwuj się niepotrzebnie, chodziło mi o skoki w bok w postaci pytań o ciśnienie oleju w angliku. Niech to będzie wątek o awariach.
No tak, my stosujemy odwrotny system z zamknietym olejeniem lancucha przewidzianm przez producenta i przelatywaniem lancucha smarem w spray'u po kazdej dluzszej wyprawie. Czy kolo tylne jest czystsze, trudno powiedziec.
Ile km robisz Izem w sezonie?
I tu możesz się zdziwić
Ja w zeszłym sezonie zrobiłem ponad 10 000 km a w tym (wirus przeszkodził trochę) około 6000.
To obstawiam że Frag zrobił jeszcze więcej o de mnie o co najmniej 15000 km.
Przez te 16000 km raz wymieniałem tylko sam łańcuch , na ruski oczywiście.
W ogóle się nie dziwie, jeśli Piotr C. bardziej skomplikowanym i narażonym na różne przygody mechaniczne Junakiem robi 20-25tys. km w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Sprawdziłem ze weteran tym dłużej się trzyma i pracuje prawidłowo im częściej się nim jeździ.
Mnie niestety życie nie pozwala na takie jeżdżenie, tak ze jestem weekendowy jeździec, tyle ze staram się w taki dzień zrobić 200-300km. No i staram się nie mieć awarii w czasie jazdy.
Nie, nic się nie ułamało tylko ogranicznik rozwarcia na jednym z ciężarków opóźniacza był już trochę wygnieciony. Ten element zainstalowałem ostatnio, aby Regsia jeszcze bardzie pogrążyć na próbach prędkości i Iż w dniu dzisiejszym podczas jazdy na przegląd (Jarek miał dziś dyżur w Sławnie 30 km od Słupska) szedł jak przeciąg po S6, Tiry łykał jak Reksio kiełbasę, a w tłumikach ino gwizdało. Zadowolony z tego faktu, że odmulę motór przed Piknikiem nawet nie usłyszałem jak śruba wirnika zamieniła się w wiertło, tylko raptowne spowolnienie z gdzieś około 110 na godzinę i zanik iskry mnie zaniepokoił. Pierw pomyślałem, że to klątwa Styby że go cisnę o cewkę, ale po zatrzymaniu i zerknięciu pod prawą stopę prawda wyszła na jaw. Myślę sobie, pikuś pewnie za słabo dokręciłem, no to pokrywka won, ustawianie zapłonu (mam wymalowane znaki ) dokręcam i gonię dalej. No i nie, kop Iż pali i zdycha. Patrzę na prądnicę śruba znów odkręcona , procedura noch ein mal, kop i znów zagadał i śruba odkręcona no ta jeszcze raz dziada ustawiam i skręcam, a on znów to samo. Dopiero demontaż opóźniacza okazał problem o którym wspomniałem na początku, jeden z ciężarków otwierał się zbyt mocno, haczył o obudowę stojana, blokował tym samym regulator w wyniku czego śruba się odkręcała i cały aparat latał luzem Sprawę załatwił drut miedziany.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach