IZHMOTO.PL - Forum użytkowników i sympatyków motocykli IŻ
IZHMOTO.PL Strona Główna
Pomoc Statystyki Szukaj Użytkownicy Grupy Galeria Rejestracja Profil Sprawdź Wiadomości Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
Zamorska wyprawa
Autor Wiadomość
Archi88


Motocykl: Iż-56
Posty: 1347
Skąd: Pruszcz Gdański
Wysłany: Sob 23 Sie, 2014   Zamorska wyprawa

Wycieczkę do Skandynawii planowałem już od zeszłego roku, jednak gdy nadchodziły wakacje wyglądało na to, że nie uda mi się jej w tym roku zrealizować...

W lipcu niespodziewanie znalazły się pieniądze i po chwili namysłu zarezerwowałem bilety na promy, aby było taniej wybrałem terminy w połowie sierpnia. Najpierw Gdynia-Karlskrona, potem Nynashamn-Ventspils. Pierwotnie miała być tylko Szwecja, ale po obejrzeniu kilku dróg na Google Street View celem stała się Norwegia. Udało mi się kupić mapę na której zaznaczone były turystyczne i ciekawe krajobrazowo drogi i to one wyznaczyły moją trasę. Po zorientowaniu się w cenach noclegów wybrałem opcje, jak to nazywa Mcfrag "powrotu do korzeni" zwłaszcza, że podobno Skandynawia jest w tym względzie tolerancyjna ;) Z Polski zabieram dużo jedzenia, aby starczyło na drogą Szwecję i Norwegię.

Ruszyłem w niedziele 10 sierpnia o 5 rano. Do odprawy promowej miałem stawić się najpóźniej o 8. Do Gdyni mam 120km. Był to pierwszy weekend w którym na północnej części autostrady A1 wzniesiono opłaty, postanowiłem to wykorzystać, w ciągu dnia raczej bym na nią Iżem nie wjeżdżał, ale pomyślałem, że tak wcześnie będzie mały ruch. Myliłem się, jechała masa samochodów z południa Polski. W Gdyni zatankowałem pod korek, prom odpłynął z półgodzinnym opóźnieniem. Oprócz mnie płynął tylko jeden motocyklista, który zmierzał do Oslo.





Po opłynięciu Helu wziąłem przykład z pieszych podróżników i przespałem na ławce kilka godzin dłużącego się rejsu do Karlskrony, gdzie dopłynęliśmy o 20:00.



Przejechałem jeszcze 50 km i zaraz przy drodze znalazłem dobre miejsce na rozbicie namiotu.



W nocy padał deszcz, ale rano chwilami wychodzi słońce dając się spakować.



Kieruje się na Jonkoping wybierając "białe drogi", moja mapa nie jest na tyle szczegółowa i wielu miejscowości z drogowskazów na niej nie ma, ale praktycznie nie błądze, a nawet jeśli źle skręce to koryguje drogę na dalszym etapie, w końcu mi się nie śpieszy, mam pięć dni na dojazd do Sztokholmu. Na głównych jest spory ruch samochodów, a na tych trzeciorzędnych praktycznie zerowy, a mają bardzo dobrą nawierzchnie i dużo więcej zakrętów. Czasem trafiają się szutry. Na początku jest zawsze niepewność, kamyczki na asfalcie to główny wróg motocyklisty, a tu jest ich cała masa. Ale po kilku kilometrach można się przyzwyczaić do delikatnego uciekania kół w zakrętach i jechać 60-70km/h.



Jadę brzegiem drugiego największego jeziora w Szwecji – Vattern.



Gdy licznik pokazał 300km od zatankowania zacząłem rozglądać się za stacją paliw. W Szwecji zamierzałem tankować etanol (paliwo E85), którego litr kosztuje 4,10zł, benzyna 6,60zł. Wedle powrzechnej opinii stary, ruski silnik przepali wszystko. W baku zostało mi jakieś 3 litry benzyny, dotankowałem 9 litrów etanolu zostawiając sobie jeszcze trochę miejsca w razie jakby były problemy. Oleju dolewam tyle co zwykle.



Po kilkusetmetrach Iż zaczął słabo ciągnąć, a po wciśnięciu sprzęgła dostawał dzikich obrotów. Silnik zachowywał się tak jakby dopijał resztki z gaźnika, czyli ekstremalne zubożenie mieszanki do granicy zapłonu. Zatrzymałem się na regulacje gaźnika, iglica przepustnicy ze środkowego ząbka została maksymalnie podniesiona, śruba wolnych obrotów z odkręcenia o 1 i ¼ obrotu została prawie całkowicie wkręcona. Na takim ustawieniu dało się jechać, ale prawie cały czas słychać było chrobotanie pierścieni (na benzynie ten dźwięk słyszę tylko przy bardzo dużym obciążeniu i ubogiej mieszance). Wolne obroty były nadal dzikie, po wciśnięciu sprzęgła musiałem włączać na chwile ssanie, aby trochę je uspokoić. Zostało mi jeszcze w zanadrzu podniesienie poziomu paliwa w gaźniku, doszedłem do wniosku, że nie ma sensu męczyć silnika etanolem, ale trzeba już go wypalić. W Karlstad po przejechaniu 180km zatankowałem do pełna benzynę i wróciłem do starych ustawień gaźnika. Podczas wyjeżdżania ze stacji na autostradę na pasie rozbiegowym blokuje mi się przepustnica w górnym położeniu, szybko gaszę wyjący silnik. Ani się obejrzałem, a obok mnie zatrzymał się Szwed i włączył światła awaryjne, nawet nie zauważył mojej rejestracji, bo zaczął od mówienia po Szwedzku, potem przeszliśmy na angielski. Pomoc nie była mi potrzebna, ale miły gest z jego strony. Problem znam, po prostu czasem jak wyciągne przepustnicę i włoże ją z powrotem to klocek ssania krzywo się ułoży i jeśli nie jest do końca podniesiony to potrafi zawiesić przepustnice.

W Szwecji zabytkowych motocykli nie widziałem, sporadycznie widać jakiegoś odnowionego Saaba/Volvo. Za to jeździ bardzo dużo amerykańskich krążowników szos bulgoczących w defiladowym tempie.

Pogoda przez cały dzień jest w kratkę, jeśli deszczowa chmura nie jest duża to nawet się nie zatrzymuje, w przypadku, gdy niebo prawie całe się zaciąga szukam miejsca pod dachem, ale nie czekam na przeschnięcie jezdni.



Dojeżdżam pod granicę norweską, mijam miejscowość Arvika i mam problem ze znalezieniem miejsca na nocleg.



Boczne drogi obwarowane są znakami zakaz wjazdu, teren prywatny, w Szwecji nie ma dróg do nikąd, budownictwo na wsi jest mocno rozproszone, Szwedzi stawiają domy tam gdzie jest ładnie, czyli głównie nad wodą. Jeśli już jest ładny publiczny kawałek ziemi nad rzeką/jeziorem ze skoszoną trawą i ławkami to wszędzie są znaki zabraniające wjazdu kamperom i rozstawiania namiotów. Czar przyjaznej spaniu na dziko Skandynawii pryska. Tak wygląda droga maksymalne zabezpieczona przed obcymi:



Gdy robi się całkiem ciemno nie wytrzymuje, otwieram szlaban na zarośniętej drodze i podjeżdżam bliżej jeziora.



Następnego dnia dojeżdżam do granicy Norwegii, według mapy nie ma tam żadnej miejscowości, a tymczasem wyrasta przede mną osiedle sklepów wielkopowierzchniowych. Postawiono je spacjalnie dla Norwegów, którzy przyjeżdżają do Szwecji na tańsze zakupy. Korzystam z okazji i również co nieco kupuje, tankuje bak do pełna względnie tanią benzyną. Przez natłok reklam i sklepów nie zauważyłem kiedy wjechałem do Norwegii, pamiątkowe zdjęcie będzie w drodze powrotnej.

Żółty kolor osi jezdni norweskich dróg kojarzy mi się z grami wyścigowymi (tak malowane są drogi w USA), jakoś inaczej się jedzie ;) Po drodze na prawie 2 godziny zatrzymałem się na stacji kolejowej, aby przeczekać deszcz. Jako, że w Norwegii benzyna jest droga postanawiam jechać ekonomicznie 60 km/h. Omijam Oslo bocznymi drogami, bo główne są płatne i kieruje się na północ drogą nr 7.





Przejeżdżam przez pierwsze tunele w których jadąc za innymi samochodami dosyć mocno się kurzy, na horyzoncie widać co raz wyższe góry.







Skandynawia opanowana jest przez kampery, wielu Szwedów i Norwegów je posiada, ale widać też sporo rejestracji z skrótem D, DK, NL, F. A kempingi wyglądają tak:



W miejscowości Hol wjechałem na drogę turystyczną Aurlandsdalen mijając jednocześnie znak, że stacja benzynowa będzie za 90km. Na liczniku miałem już 350km od ostatniego tankowania, ryzykuje, jeśli nie przejadę połowy tego dystansu, a będę musiał przełączyć na rezerwę to zawróce (na rezerwie mogę przejechać ok. 50km).
Krajobraz się zmienia, znikają drzewa, robi się co raz zimniej i deszczowo. Przy drodze pasą się owce, które gdy pada chowają się w tunelach, ja również. W dodatku tunele na tej drodze są słabo oświetlone i z kiepską nawierzchnią, muszę przez nie jechać powoli zapalając długie światło. Wrażenia niezapomniane :)











Zjeżdżając do Aurland, które leży nad najdłuższym fjorden w Norwegii - Sognefjorden pierwszy raz wyczuwam w powietrzu zapach przypalających się okładzin hamulcowych. Dojechałem do stacji benzynowej z przebiegiem 442km od zatankowania, a dopiero co przełączyłem na rezerwę, wyczuwam, że będzie rekord spalania. Tankuje 13,1 litra co daje 2,97 l/100km. :D Kolejny mit dotyczący ruskich silników obalony.

Wjeżdżam do najdłuższego drogowego tunelu na świecie Lærdalstunnelen, który liczy 24,5km. Są w nim rozmieszczone co 6 km ciekawie oświetlone miejsca postoju, po zgaszeniu silnika fajne są też wrażenia dźwiękowe zbliżających się pojazdów.







Kawałek dalej wjeżdżam do następnego tunelu, tym razem tylko 6,6km ;) Jest już godzina 22 i robi się ciemno więc zaczynam szukać miejsca na nocleg. Nie jest to łatwe, z jednej strony morze, z drugiej pionowa skała. Wszelkie drogi odbijające w kierunku wody prowadzą do domków. Robi się kompletnie ciemno, znajduje jakąś wąską ścieżkę, którą najpierw sprawdzam na pieszo, potem zjeżdżam motocyklem.



Rano pogoda nie zachęca do dalszej jazdy, ale już się przyzwyczaiłem do deszczu,
wilgotnego śpiwora itd.





Dojeżdżam Ardal i skręcam w drogę Tindevagen, znaki informują, że jest płatna.





Na dystansie 18 km wspinam się z poziomu morza na przełącz o wysokości 1300m npm.
Jazda na 2 biegu, sporadycznie udaje się wrzucić 3. Co jakiś czas wciskam sprzęgło i nasłuchuje czy silnik nie zaczyna „klepać” co świadczy o zwiększonym oporze przesuwania się tłoka i pierścieni w cylindrze. W sumie na tym dystansie musiałem zrobić 4 przerwy na ostygnięcie silnika. W tym czasie zatrzymywali się przy mnie inni motocykliści pytając czy wszystko OK. i robiąc zdjęcia Iża ;) Każdy się dziwił, że jadę tak starym motocyklem samemu. Podczas jazdy przez Skandynawie nikt nie potrafił rozpoznać Iża, oprócz jednego Niemca, który jechał BMW (lata 80) z koszem.



Punkt poboru opłat znajdował się na przełęczy, płatność tylko kartą. Ogólnie podczas całej wyprawy nie miałem papierowych pieniędzy, za wszystko płaciłem kartą, tylko na Litwie wydałem kilka litów, które zostały mi z wcześniejszego wyjazdu do tego kraju.



Dalsza droga to była bajka co widać na zdjęciach:









Zjazd w dół i potem znowu wspinaczka na najwyższą przełęcz w Norwegii (1434m n.p.m), w chmurze za samochodem kryje się najwyższy szyt tego kraju, Galdhøpiggen 2469 m n.p.m. Pogoda nadawała temu miejscu klimatu jakby było się na końcu świata.





Zjazd w doł w pogoni za tęczą i jazda wzdłuż rzeki ruchliwymi drogami 15 i E06 aż do miejscowości Ringebu.








Tam z trudem odnajduję boczną drogę przez masyw Breitjonnbu. Wjazd na 1140m n.p.n i podziwianie krajobrazów. Po drodze odchodzą drogi szutrowe, myślałem aby, którąś z nich pojechać, ale okazało się, że są płatne :O













Dojeżdżam do miejscowości Rena, gdzie na wylocie drogi 215 znajduję ładne miejsce nad rzeką do rozbicia namiotu. Skoszona trawa, stoliki, żadnych znaków z przekreślonym namiotem, straszy tylko napis „Camping forbudt” czyli prawdopodobnie zabroniony. Rzadko udaje mi się rozbic namiot przed zachodem słońca, więc gotuje sobie wypasioną kolacje ;)



W nocy dostaje smsa z potwierdzeniem, że „forbudt” oznacza zabronione ;) Postanawiam, że zaraz po wschodzie słońca pakuje się i jade dalej.

Rano jest pochmurno i wilgotno, w pierwszej kolejności zwijam namiot, potem robie sobie śniadanie. Ruszam o 6, jest przeraźliwie zimno.



Granice Norwegii przekraczam jadąc drogą nr 25. Zaczyna padać ciągły deszcze.



Szwecja po pobycie w Norwegii nie jest już taka ciekawa, w sumie to nudna ;) Gdy pojawiają się większe dziury w chmurach zatrzymuje się i susze/grzeje leżąc na trawie.





Po drodze daje jeszcze szanse etanolowi, tankuje 2 litry, gdy w baku jest około 10 benzyny. Różnica w pracy silnika jest wyczuwalna, ale nie przeszkadza to w jeździe. Niechęć mojego Iża nawet do niewielkiej ilości etanolu wynika z ubogiej nastawy gaźnika. Tankuje jeszcze litr etanolu do butelki po oleju, chce przetestować go w ruskiej kuchence.

Jest popołudnie do Sztokholmu mam jeszcze 250km, ale i cały jutrzejszy dzień, bo prom do Ventspils odpływa o 22. Zaczynam szukać miejsca na namiot, niestety zmienia się rzeźba terenu, im bliżej stolicy tym teren równiejszy, a jeziora zarośnięte trzcinami, jazda bocznymi drogami nie daje rezultatu.



Za to mam okazje się wyszaleć, bo drogi w okolicy Malmkoping są wyjątkowo kręte. Robi się ciemno, dojeżdżam do Bałtyku, którego wybrzeże jest całkiem inne niż u nas, a każda droga prowadząca do wody oczywiście jest z zakazem wjazdu +teren prywatny, bo prowadzi do jakiegoś domu.

Wpadam na pomysł nocnego jeżdżenia po Sztokholmie, bo jutro za dnia na pewno bym tam nie pojechał, jednak zmęczenie daje się we znaki - pobudka przed 5 i przejechanie 680km, zjeżdżam z autostrady na Nynashamn i rozbijam się po omacku na skale, w okolicy nie ma wody.



Śpie do 10, w końcu po wielu dniach budzi mnie czyste niebo ze słońcem, nigdzie mi się nie śpieszy, susze wszystkie rzeczy na skałach, do Nynashamn zostało 40km. Ruska kuchenka nie chce działać na etanolu, nawet pół na pół z benzyną. Musze wlać do niej benzyny z baku Iża.

Był to mój piąty nocleg na skandynawskiej ziemi i ani razu nie dokuczały mi komary czy meszki. Może było już na nie za zimno ;)

Dojeżdżam do Nynashamn, pływa stąd też prom do Gdańska co daje komfort psychczny w razie problemów. Znajduje ławkę nad wodą i czekam do 19. Po sąsiedzku jest jakaś impreza, słucham światowych przebojów w wykonaniu muzykalnego Szweda.



Przed 20 ustawiam się w kolejce do odprawy, czekają w niej głównie Litwini i Łotysze.





Wszyscy rozpoznają Iża, ale po zerknięciu na rejestracje nikt nie ma odwagi zagadać. Przesuwam się w kolejce bez zapalania silnika, kontroler na bramce pomyślał, że zepsuł mi się motocykl, pomimo moich tłumaczeń, że zaraz go uruchomie otwiera mi boczną bramkę dzięki czemu zamiast objazdu portowych nabrzeży mam do promu 50m i mogę nim wjechać pchając, jednak gapi się na mnie cały portowy plac. Nie chce robić wstydu Iżowi, więc uruchamiam silnik i agresywnie wjeżdżam na prom ;) Jestem na nim jedynym motocyklistą.

Na promie w końcu mam okazję porządnie się wykompać. Do Ventspils dopływam o 9, niestety pada deszcz. Mam już rezerwe w baku, więc szukam stacji paliw, niestety nie mijam żadnej po drodze, a wyjechałem już z miasta. Kieruje się na południe drogą P111.

Mijam skrzyżowanie na Kuldige, przypuszczałem że tam będzie stacja paliw, niestety, a przede mną jak to wynika z mapy 35km odludzia, zawracać do Ventspils mi się nie chce.

Z przeciwka jedzie wielu rowerowych podróżników, postanawiam ich zaczepić i zapytać o stację. Trafiam na Niemców, ku mojemu zaskoczeniu dostaję bardzo dokładną odpowiedź, 18km do stacji wyglądającej na tyle dużą, że powinno dać się zapłacić kartą J

Paliwa mi nie starcza, ale mam jeszcze 0,5l w kuchence, które przelewam do baku i dojeżdżam.

Łotwa ogólnie robi bardzo słabe wrażenie, droga dziurawa, pojedyńcze drewniane domki zwykle zrujnowane i nieuprawiane pola.

Droga biegnie chwilami bardzo blisko morza więc zatrzymuje się na klifie i robię śniadanio-obiad.





Kieruje się Kłajpede i przekraczam granicę Litwy.





W Kretindze przy sklepie zaczepia mnie litewski Polak, po krótkiej rozmowie życzy mi szerokiej drogi J Obok zatrzymują się też Włosi na motocyklu, robią fotki Iża i z zaciekawieniem obserwują uruchamianie silnika.



Wygląda na to, że nie uda mi się przed zmrokiem wjechać do Polski i tam rozbić namiot np. nad Hańczą. Na Litwie wole się nie rozbijać, jadę prawie granicą Obwodu Kaliningradzkiego, w nocy na pewno odwiedziłaby mnie straż graniczna.

W Kybartai zapada zmrok, tankuje motocykl do pełna i podejmuje decyzje, aby jechać już jednym ciągiem do Kwidzyna. Wiem, że będzie ciężko, ubieram na siebie dotakowe ubrania, wkładam słuchawki do uszu i ustawiam głośną muzykę. Przejeżdżam granice lokalną drogą między Wisztyńcem, a Wiżajnami i kieruje się na Gołdap. Droga bez namalowanych na jezdni pasów, jedzie się ciężko. W Gołdapie zaczyna padać, po ciemku niestety nie widać czy chmura jest duża. Jadę dalej, deszcz przechodzi w ulewe. W Baniach Mazurskich skręcam w lokalną drogę na Kruklanki, aby szybciej dojechać do drogi krajowej do Giżycka. Po drodze wjeżdżam w ogromną kałużę na całą jezdnie, którą zauważyłem w ostatniej chwili, było to w terenie niezabudowanym. Odruchowo zdążyłem tylko podnieść nogi, przy prędkości 60 km/h uderzenie o wode było tak duże, że zalało mnie całego, równowage na szczęście utrzymałem.

W Giżycku przestaje padać, niebo się wypogadza, podnoszą się mgły i robi się strasznie zimno. Jestem cały mokry, ale czuje, że plecy mam suche. Rozbieram się i obracam wszystko co mam pod skórami, tak aby mokre mieć z tyłu, a suche z przodu. Korzystam też ze starych sposobów na rozgrzanie czyli robienie przysiadów podczas jazdy czy zejście z motocykla i pchanie pod góre ;) Dojeżdżam do Kwidzyna o 3:30.

Wycieczkę uważam za udaną, Norwegia to motocyklowy raj, tylko żeby było tam troche cieplej. Przy Iżu nic nie musiałem robić, oprócz próby z etanolem, czyli zmiana nastaw gaźnika i nieszczęśliwie zawieszona przepustnica. Po powrocie musiałem naciągnąć łańcuch, nasmarowałem go przed wyjazdem smarem grafitowym w spreju, podczas wyprawy ani razu. Czy mu to zaszkodziło nie wiem, łańcuch w gumowych osłonach dużo dłużej utrzymuje w sobie smar.

Po powrocie następnego dnia Iż przyznał mi szczerze, że ma dość takich szaleńczych podróży ;) Gdy poszedłem odkręcić kufry w tylnym kole był kompletny kapeć. Po wyciągnięciu dętki okazało się, że zaczął odrywać się wentyl.



I trochę statystyki.

Przejechałem 3171km (+579km promami). Spaliłem 106 litrów paliwa w tym 13,2 etanolu, 2,9 litra oleju. Średnie spalanie 3,3 l/100km.

_________________
IŻ-56 '62, Suzuki GSX400E '83
 
 
jarcco


Motocykl: Iż-49
Posty: 1323
Skąd: Lublewo Gdańskie
Wysłany: Sob 23 Sie, 2014   

Piękna trasa Panie, piękne widoki. Na mapie wygląda to naprawdę imponująco. Jak się okazuje, Skandynawia nie jest tak przyjazdna dzikiemu "namiotowaniu" jak to się zwykło uważać w Polsce.
Zatankowanie czystego etanolu do Iża, nie mogło się skończyć niczym dobrym niestety. Odważny jesteś, jeśli zdecydowałeś się na takie doświadczenia tak daleko od domu, mając tak długą drogę przed sobą. Oszczędności z tankowania tego paliwa nie są tak ogromne, jak to się wydaje na pierwszy rzut oka. Alkohol jest ok.50 procent mniej kaloryczny od benzyny.

Ciekaw jestem jakie wyjście awaryjne miałeś na wypadek awarii uniemożliwiającej dalszą jazdę, i naprawę. Zastanawia mnie co można zrobić z motorem, którego transport do Polski jest droższy od wartości samego motocykla... a może się mylę?
No w każdym razie doświadczony "globtrotuar" ma coś w zanadżu ?

No właśnie, zdradzisz jakie części zapasowe zabrałeś ze sobą, prócz dętki?

Gratuluję odwagi, przygotowania sprzęta, no i zazdraszczam :thumbup:

Szacun!
_________________
jarcco
Ostatnio zmieniony przez jarcco Sob 23 Sie, 2014, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
smok


Motocykl: Iż-49
Posty: 154
Skąd: Wiązów
Wysłany: Sob 23 Sie, 2014   

Niesamowita wyprawa, odwaga na granicy ułańskiej fantazji. Przeżycia z tej wyprawy pozostaną do końca życia. Piękne widoki szczególnie jadąc motocyklem z taką prędkością. Stan motocykla musiał być jednak perfekcyjny na taką wyprawę. Wydaje mi się, że 56 jest dużo bardziej cywilizowany niż 49 i pomimo 7 lat jakie różnią te motocykle to jednak jest sporo. Poprawcie mnie jeżeli się mylę. Przeczytałem całość jednym tchem z wielkim zaciekawieniem i podziwem. Zuch chłopak :)
 
 
cygan41


Motocykl: Iż-49
Posty: 85
Skąd: Kwidzyn
Wysłany: Sob 23 Sie, 2014   

Szacunek za odwagę i wytrwałośc ! :D Forum iżowe powinno przyznać Ci jakiś medal :D
Od jutra do środy mam wolnę to podjadę, pogadamy.
 
 
radarator
Fundator


Motocykl: Iż-49
Posty: 1143
Skąd: Olsztyn
Wysłany: Sob 23 Sie, 2014   

Brawo! Też kiedyś się wybiorę w tamte strony ;D
 
 
 
nickeledon


Motocykl: Iż-49
Posty: 3826
Skąd: Słupsk
Wysłany: Sob 23 Sie, 2014   

Zajebiście! :thumbup: Kiedy ja będę miał tydzień wolnego, ech...
 
 
Archi88


Motocykl: Iż-56
Posty: 1347
Skąd: Pruszcz Gdański
Wysłany: Sob 23 Sie, 2014   

jarcco napisał/a:
Ciekaw jestem jakie wyjście awaryjne miałeś na wypadek awarii uniemożliwiającej dalszą jazdę, i naprawę. Zastanawia mnie co można zrobić z motorem, którego transport do Polski jest droższy od wartości samego motocykla... a może się mylę?
No w każdym razie doświadczony "globtrotuar" ma coś w zanadżu ?

No właśnie, zdradzisz jakie części zapasowe zabrałeś ze sobą, prócz dętki?

Planu na wypadek poważnej awarii nie miałem, wszystko zależałoby od miejsca gdzie by się to wydarzyło. Jakby 100km od Karlskrony czy Nynashamn to bym pchał Iża na pieszo na prom ;) Jeśli głębiej w Szwecji to starałbym się znaleźć jakiś transport do Karlskrony, albo Nynashamn. Po Szwecji jeździ sporo polskich ciężarówek, może udałoby się wrzucić Iża na pake. Jeśli w Norwegii to zostawienie motocykla u kogoś i pojechanie pociągiem/autostopem do Polski po części.

Do normalnego zestawu części, który jeździ cały czas w Iżu czyli: żarówki, szczotki, przerywacz, kondensator, świeca zabrałem jeszcze to:

(podkładka gwiaździsta nakrętki kosza sprzęgłowego, sprężyna przepustnicy, pudełko z łatkami, łożysko koła)

Zabranie szczotkotrzymacza to wyjątkowy przypadek. Po prostu ten co obecnie pracuje na prądnicy jest popękany z mojej winy i zbieram się z jego wymianą. ;)
_________________
IŻ-56 '62, Suzuki GSX400E '83
 
 
jarcco


Motocykl: Iż-49
Posty: 1323
Skąd: Lublewo Gdańskie
Wysłany: Nie 24 Sie, 2014   

A ten tunel Lærdalstunnelen to jest tak oświetlony na niebiesko, czy to aparat oddał kolory w taki sposób?

Ciekaw jestem jakie odczucia się ma jadąc motocyklem tak długim tunelem, bo wielokilemetrowa podróż w takich warunkach samochodem, daje dziwne odczucia "psychofizyczne". Ponoć światła są mocowqne z odpowiednią częstotliwością, tak aby nie powodować dodatkowego znużenia u kierowców, itp ubocznych " efektów wzrokowych". :O

Długo trwała Twoja podróż? Nie kusił Norkapp?
_________________
jarcco
 
 
Archi88


Motocykl: Iż-56
Posty: 1347
Skąd: Pruszcz Gdański
Wysłany: Nie 24 Sie, 2014   

Wszystkie 3 komory w tym tunelu są oświetlone na niebiesko. A ogólnie tunele były oświetlone lampami sodowymi. Bliżej wjazdu i wyjazdu lampy były zagęszczone. Ściany w tunelach są z gołej skały opiętej siatkami, w tych lepszych tunelach, czyli na główniejszych drogach, są dodatkowo "pochlapane" betonem. W miejscach gdzie były jakieś problemy np. z przeciekającą do tunelu wodą ściany są murowane. Moim jedynym odczuciem psychofizycznym w tunelach był banan na twarzy ;) Poza tym było w nich zawsze cieplej niż na powierzchni.



Podróż trwała dokładnie tydzień, wyjechałem w niedziele o 5:00, przyjechałem w niedziele o 3:30 ;) Mnie póki co ograniczają pieniądze, miałbym pieniądze na Nordkapp to bym pojechał, o Iża jestem spokojny. Zapomniałem dodać, że Iż nie nadaje się na norweskie fjordy, tak samo z resztą jak na Alpy czy inny mocno górzysty teren. Silnik chłodzony powietrzem się przegrzewa. A hamulce na zjazdach się palą. Z hamowaniem silnikiem dwusuwowym jest problem.
_________________
IŻ-56 '62, Suzuki GSX400E '83
 
 
mcfrag
Fundator


Motocykl: Iż-49
Posty: 3297
Skąd: Brzeg Dolny
Wysłany: Nie 24 Sie, 2014   

Artur, elegancka wyprawa, nie mam pytań! :)

Aaa, nie - jedno jest. Gdy rozmawialiśmy (to było chyba na Pikniku), planowałeś wrzucać na forum fotki wprost z trasy, tworząc relację prawie "na żywo". Co Cię powstrzymało?
 
 
Archi88


Motocykl: Iż-56
Posty: 1347
Skąd: Pruszcz Gdański
Wysłany: Nie 24 Sie, 2014   

Na pikniku to mówiłem, że w tym roku nigdzie dalej nie pojadę. ;)

Zimą wspominałem o takiej formie relacji, ale wtedy to inaczej planowałem. Wyjazd miał być częściowo zarobkowy, zamierzałem być w Szwecji co najmniej miesiąc. Dostęp internetu miałbym wtedy przez wykupienie karty za jakieś 60zł i przez miesiąc miałbym tam ileś GB, czyli korzystania do woli.

Na tak krótki wyjazd nie opłaca się czegoś takiego kupować, a normalnie operator liczy mi w państwach UE 1zł za 1MB. Przed wyjazdem sprawdzałem jeszcze gdzie mógłbym mijać bezpłatne hotspoty, ale słabo z nimi było, no i szukanie ich po miastach to trochę strata czasu.

Na promie z Gdyni do Karlskrony było bezpłatne Wi-Fi, więc zamieściłem jedno zdjęcie w pozdrowieniach. ;)

Jeszcze inny sposób to pisanie do kogoś SMSów i MMSów, i ten ktoś wrzucałby to na forum. Ale po co się spinać, to nie była wyprawa dookoła świata ;)
_________________
IŻ-56 '62, Suzuki GSX400E '83
 
 
motolis


Motocykl: Iż-56
Posty: 739
Skąd: Szwecja k.Wałcza
Wysłany: Nie 24 Sie, 2014   

Gratuluję przede wszystkim odwagi, ja sam bym się chyba nie wypuścił. Ale szczegóły obgadamy w GKW. :)
Archi88 napisał/a:
to nie była wyprawa dookoła świata

Hmmm... wał mam zrobiony! ;)
 
 
 
Łukasz Hawryluk
Fundator


Motocykl: Iż-49
Posty: 946
Skąd: Legnica
Wysłany: Pon 25 Sie, 2014   

Takie rzeczy inspirują :]
_________________
Iż 49 1956r.
 
 
Spiker


Motocykl: Planeta
Posty: 1414
Skąd: Rzeszów
Wysłany: Pon 25 Sie, 2014   

Archi88 napisał/a:
Zapomniałem dodać, że Iż nie nadaje się na norweskie fjordy, tak samo z resztą jak na Alpy czy inny mocno górzysty teren. Silnik chłodzony powietrzem się przegrzewa. A hamulce na zjazdach się palą. Z hamowaniem silnikiem dwusuwowym jest problem.

Właśnie o to miałem zapytać. Nie bardzo wyobrażam sobie jazdę w górach bez hamowania silnikiem. Co ciekawe ma etanolu miałeś takie objawy jakie daje (na razie) mój gaźnik na benzynie. Dało mi to co nieco do myślenia...

Wyprawa wspaniała! Przy tych nieco żałosnych "wyprawach" opisywanych ostatnio w "Automobiliście" to prawdziwe mistrzostwo świata.
_________________
Iż Planeta '63, ...
 
 
roman


Motocykl: Iż-56
Posty: 326
Skąd: Lublin
Wysłany: Pon 25 Sie, 2014   

Archi, jak to mówią czapki z głów a raczej kaski z głów, podziwiam i gratuluje.
_________________
ИЖ 56 - 1958r
 
 
 
Suchy
Fundator


Motocykl: Junak
Posty: 1784
Skąd: Kielce
Wysłany: Pon 25 Sie, 2014   

Super sprawa! Przyłączę się do pytań, czy skandynawska benzyna jest lepsza niż polska i dlatego mniej pali?
 
 
 
KOZA


Motocykl: Iż-49
Posty: 1020
Skąd: Gniezno
Wysłany: Sro 27 Sie, 2014   

Gratulacje, za wytrwałość w pokonywaniu takich odległości i za dobrze zrobiony motocykl.
_________________
ИЖ 49 1956', ИЖ 49 1956' przejściówka, Honda CB 550 1977'
 
 
Ozzy
Fundator


Motocykl: Iż-49
Posty: 1115
Skąd: Jarosław/Szczecin
Wysłany: Czw 28 Sie, 2014   

Ale trasa :thumbup: :thumbup: :thumbup: gratulację sprzętu i odwagi!!!
_________________
ИЖ 49K 1957 DKW NZ 350-1 1944 ИЖ 49 1951
 
 
 
rastuch


Motocykl: MZ
Posty: 163
Skąd: Poznań/Koło
Wysłany: Pią 29 Sie, 2014   

Również przyłączam się do gratulacji i zazdraszczam gdyż ten rok nie obfituje w km w siodle. :no:
Moszesz podać całkowite koszty wyprawy? Tak crka ebaut. :)
_________________
[MZ ES 250/2] [IWL BERLIN] [NSU 201 ZDB] [MZ ES 250/1] + inne
 
 
Archi88


Motocykl: Iż-56
Posty: 1347
Skąd: Pruszcz Gdański
Wysłany: Sob 30 Sie, 2014   

Paliwo: 660zł
Bilety na oba promy: 438zł
Wydatki spożywcze po drodze: 40zł
Przejazd płatną drogą w Norwegii: 39zł

Zaokrąglając sumę można powiedzie, że 1200zł. To co kupiłem przed wyjazdem i zabrałem z Polski nie liczę. Tu nawet wychodzi oszczędność, bo na takich wycieczkach je się mniej niż gdy ma się dostęp do lodówki w domu ;)
_________________
IŻ-56 '62, Suzuki GSX400E '83
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Podobne Tematy
Temat Autor Forum Odpowiedzi Ostatni post
Brak nowych postów Wyprawa do jaskini
krzysiek_2059 W trasie 3 Pon 11 Cze, 2007
krzysiek_2059


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandblue created by spleen modified v0.2 by warna