Tak proszę Państwa, zdarzył się cud na miarę zmiany wody w alko! Babcia zgodziła się popilnować dzieci dzięki czemu powróciliśmy na szlak. Do dyspozycji był tylko jeden dzień. Zaplanowaliśmy wypad do jaskini. Miała być Niedźwiedzia ale ostatecznie była Radochowska. I tez fajnie.
Dzień zaczął się udanie:
Zaliczyliśmy pewien pechowy OS:
Nauczony błędami innych podciągnąłem hamulce:
Nie mogliśmy znaleźć jaskini, w ogóle nie było jej widać ponad drzewami a ja byłem wodzony na pokuszenie:
Ostatecznie wyjaśniło sie dlaczego jaskini nie widać:
Jaskinia jak jaskinia - ciemno, mokro... nie ma się co rozpisywać. Było śmiesznie, bo pojawiła się ekipa w japonkach. Przewodnik im odradzał zwiedzanie w takim obuwiu a oni, że wczoraj w japonkach zdobyli Ślężę. Ledwo wyleźli, he he.
Kobiety nie zrozumiesz... Raz jak Monty Python szukał Świetego Graala to ktoś tam krzyczał: Dennis tu jest dobry gnój! No i to rozumiem. Ale żeby stwierdzić, ze akurat tu jest dobry mech??? Do domu wracaliśmy z sakwami pełnymi mchu.
Tam w dole jest Lądek Zdrój, no ale go nie widać, bo takiego miasta podobno nie ma. Po lewej Śnieżnik po prawej Czarna Góra Mountain Ski Resort czy jakoś tak.
Chybcikiem podskoczyliśmy tez do Czech:
W międzyczasie nałóg dał o sobie znać:
A w drodze do domu w okolicy Henrykowa w polu kukurydzy znalazłem takie rośliny:
Później były jeszcze robaki w zupie i brak ładowania ale już nie miałem mocy na paparazzing.
Pozdrawiam, hrabia.
Amen.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach