Udałem się do Wąwolnicy, to samo uczyniło, ku pozytywnemu chyba zaskoczeniu organizatorów, na moje oko około 70ciu motocyklistów. Przybyły miedzy innymi 3 Iże, Sokoły, Indiany, zaprzęgi radzieckie, sporo BMW, angliki, WSKi, WFMki, CZtki, SHLki, MZtki.
forumowy Iż
forumowy Norton
Okazało się, że w kolejce do rejestracji uczestników nie buło kobiet w ciąży, kombatantów, honorowych dawców krwi, nie było też chętnych gdy chciałem ustąpić miejsca w kolejce, więc tak "wystrojony"
i wyposażony w itinerer ruszyłem na trasę rajdu.
Asfaltami, szutrami, luźnymi gruntówkani zmielonymi ciągnikowymi kolami, po błocie, przez kałuże po osie kół, po dawno nie widzianych przeze mnie trawiastych polnych drogach, przez wąwozy, trasę odmierzając kolejnymi kapliczkami i przydrożnymi, ukrytymi w krzakach krzyżami dotarłem, dotarliśmy do mety rajdu. A w skrócie 50 km, 2 godziny świetnej zabawy.
Dzisiaj rozmawiałem z jednym z organizatorów rajdu. Spodziewali się 20-30 pojazdów a przyjechało prawie dwa razy więcej.
Organizatorzy ogarnęli rajd w 5 osób. Maja nadzieję, że ludziom się podobało i przyjadą następnym razem.
_________________ "..wolność i przestrzeń niczym nieograniczona.."
Impreza bardzo udana. Nie będę się rozpisywał, bo zapewne Jancur zda szczegółową relację.
A miało być powściągliwie, fota i "Pozdrowienia z..." Skoro jednak zostałem wywołany do tablicy (szkolnej czy do kosza? Tutaj oko do Tomka "Tomboja"), to się troche wyzewnętrznię.
Tym razem frekwencja była "kameralna", na placu atmosfera "lazy Sunday". Stawiło się dwadzieścia kilka motorów, kilka radzieckich bokserów, kilka vałek z USA, FN z Lubartowa, SHL z Garbowa, jeden anglik z Naszego Forum, Iże {liczba mnoga), JAWA i CZ i żadnego PRLa!, dziwne. W moich oczach, całe to dwu i trójkołowe towarzystwo, nawet mój własny motor przyćmił ten oto Big Chief
Po prostu głęboki dekolt na obfitym biuście.
O 11tej start, slalom, pytania i na trasę, we trzech, Iż, Iż , Norton. Po dobrych asfaltach, odrobina szutru i na koniec kawałek gruntu przez las. Sporo lubianych przeze mnie krętych, wąskich, takich na dwa motory lub jeden samochód, asfaltów, płaskie tereny, niespieszne miękkie tempo, błogie żeglowanie. Na szczęście drobna nieścisłość w itinerze ( jakaś polska nazwa tej rozpiski?!) uchroniła nas przed zaśnięciem za kierownicą. Takie problematyczne punkty na trasie skutkuję tym, że spotykają się grupki w jakich brać motocyklowa porusza się w rajdzie, dyskusja którędy, punkt z mapy przed nami czy już go minęliśmy, niektórzy jadą na rekonesans, inni od razu podejmują decyzję gdzie jechać i po chwili takie zgrupowanie pęka jak bańka na małe grupki, czasami dokonują się między nimi transfery uczestników.
I zaliczając zadania terenowe...
... dotarliśmy do mety, gdzie niektórzy dostali puchary, a wszyscy dostali po kiełbasie z grilla Krótko ujmując Świetna trasa, świetna pogoda, świetne towarzystwo.
Co by tu jeszcze? A, nie oszukujmy się, gdzie wielu motocyklistów, tam Zlot, jak zlot to i %. Wobec tego ujawnię, że w Rajdzie Iże stanowiły 10% motocykli. Forumowicze IZHMOTO stanowili 20% uczestników. Na moje oko 40% organizatorów to Forumowicze. Członkowie Naszego Forum zgarnęli 20% nagród, a w kategorii 1956 do 1970 nawet 66,666 %.
Kończę, bo zaczynam widzieć podwójne i język mi się plącze, tzn. palce.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach