Dawaj, rozebrałem raz jeszcze gaźnik, przedmuchałem dyszki, kanaliki. Przelałem go benzyną, opróżniłem i zamontowałem. Teraz Iż jeździ lepiej niż kiedykolwiek! Nie wiem jak to jest możliwe że gaźnik musiałem czyścić 2 razy, a nawet trzy. Za trzecim razem nie znajdując nic w dyszy.
Czyli podobnie jak było u mnie, wszystko przepatrzone, nic w zasadzie nie zrobione, a nagle Iż gada lepiej niż było.
jarcco, W tamtym sezonie wracając z Kołobrzegu (zostało mi ze 200km do domu) jechałem jakąś boczna drogą. Ze względu na to, że kończyło się paliwo i na kraniku otwartym już przygasał przełączyłem na rezerwę z pewnością że znajdę stacje (50km na rezerwie idzie zrobić). Az tu nagle ciach bach brum brum i lipa motor padł. Stanął w małej miejscowości 3km od stacji benzynowej. Trochę było to dla mnie dziwne bo tylko z 15km zrobiłem na tej rezerwie.
Jednakże dużo nie myśląc wysłałem mą ślubną z butelka na stację. Złapała stopa!
Wróciła, zupa nalana do zbiornika, kopię a tu nic.
Myślę sobie zjechało końcówkę ze zbiornika i zapaskudziło gaźnik. To dawaj wykręcam gażnik, zdejmuje tylko pokrywę od komory pływakowej i czyszczę dyszę. Założyłem, kopie i nic. No to drugi raz rozkręcam gaźnik, czyszczę i du..@.
W tzw międzyczasie zrobił się już wieczór a mi motor nie działa. Zebrała się jakaś grupka młodocianych kibiców. Poświecili troszkę telefonem na mym polowym warsztacie.
W pewnym momencie coś mnie tknęło - a może by odkręcić pokrywę gaźnika i zobaczyć jak tam przepustnica? Nie sprawdzałem tej części gaźnika bo skupiłem się na zasyfieniu komory pływakowej. Okazało się, że pękło mocowanie iglicy, takie właśnie:
przez co iglica całkiem się zsunęła i zatkała przepływ paliwa. Moi kibice poratowali mnie kawałkiem znalezionego w kieszeni spinacza, z którego zrobiłem prowizoryczną spinkę i dojechałem do domu.
Bilans: szukanie usterki trwało 3 godziny a jej naprawa 5 min, przez co w domu byłem coś ok 1 w nocy.
Ze względu na tą pieprzoną rezerwę skupiłem się na zasyfieniu gaźnika nie szukając przyczyny gdzie indziej. Całe szczęście musiałem uporać się jedynie z gaźnikiem a nie gaźnikiem i marudzącą babą. Od tej pory zawsze wożę w "serwisówcę" kawałek druta.
_________________ [MZ ES 250/2] [IWL BERLIN] [NSU 201 ZDB] [MZ ES 250/1] + inne
Awaria która nastąpiła w drodze powrotnej z wyścigu. Funkiel nówka cewka (niby produkcja niemiecka), zakupiona w zeszłym roku zdechła. Delikatnie mówiąc coś mnie trafiło.
Cewka to chociaż coś około 3 tys. nakręciła, ale zafundowałem sobie nówki sztuki śruby do wirnika prądnicy ponieważ w jednym Jeżu śruba była kiedyś spiłowana na klucz 10 i chciało się mieć jak należy. Skomentować to co dostałem to normalnie ciężko, wyrób ten ze śrubą nie ma nic wspólnego, kawałek nagwintowanego pręta na który osadzono kawałek wałka sześciokątnego zaspawano dla niepoznaki przetoczono ocynkowano i na Allegro. Efekt poniżej, podczas dokręcania (praktycznie bez żadnej siły) zostało tyle. W tym przypadku trafiło mnie już zdrowo.
Szukanie usterki trwało 3 godziny a jej naprawa 5 min
No właśnie, te proporcje...
Najważniejsze aby tylko odnaleźć te swoje 5 min. Ale potem jaka ulga, nie?
Bo mnie się nadal wydaje że niewiele jest usterek, których nie da się usunąć w trasie. Pod warunkiem oczywiście że posiada się odpowiedni "niezbędnik". Sztuka tylko znaleźć co w trawie piszczy, co jak się okazuje nie zawsze jest takie proste.
nickeledon napisał/a:
Funkiel nówka cewka (niby produkcja niemiecka), zakupiona w zeszłym roku zdechła
Czyżby zakup na Allegro? Oglądałem w każdym razie coś podobnego jakiś czas temu, i jeszcze niedawno żałowałem że nie zdecydowałem się na wymianę mojej starej cewki.
Tak się zastanawiam, czy możliwe jest aby prądnica zrobiła jakiś numer? Oczywiście poza brakiem ładowania, mam na myśli np. zwarcie, które "unieszkodliwi" zapłon?
Motocykl: Iż-49
Posty: 397 Skąd: Rzeszów i okolice
Wysłany: Wto 08 Kwi, 2014
Mi ostatnio ścięło wieniec z bębna, regenerowany, wieniec od Darkojka, spawał i toczył mi gość na miejscu. Jak będziecie też tak robić zwróćcie uwagę aby spawacz/tokarz nie nie zdzierał nadmiaru spawu bo będzie za słabe i ukręci tak jak u mnie. Jest tam sporo miejsca, nawet gruby spaw się zmieści pod łańcuchem.
Motocykl: Iż-49
Posty: 397 Skąd: Rzeszów i okolice
Wysłany: Sro 09 Kwi, 2014
Też miałem problem jak iglica mi zleciała gdy siostrę do szkoły podwoziłem.
Na niskich obrotach silnik działał a na średnich i wysokich gasł. Jakoś się zczaiłem i naprawiłem za pomoca jakiegoś drucika, który leżał w piachu przy drodze tak, że siostra się nie spóźniła.
A mi wypadło zabezpieczenie sworznia, zrobiłem szlif, dałem nowy tłok ale sworzeń nie chciał wejść, jak już to się udało ogarnąć to przy zakładaniu garnka pękł pierścień a na zmianę nie miałem...
Motocykl: Iż-49
Posty: 397 Skąd: Rzeszów i okolice
Wysłany: Sob 12 Kwi, 2014
Mój Iż się wściekł. Dzisiaj pojechałem na Kazimierz spotkać się ze znajomymi, dojechałem bez problemów, wracam, odpalam, ładnie zapalił ale zgasł na wysokich obrotach. No to rozkręciłem gaźnik, sprawdziłem czy iglica nie spadła, wszystko ok niby a dalej gaśnie po dodaniu gazu. Zatkała się dysza jakimś syfem, odkręciłem gaźnik, pomieszałem, pokręciłem nim oblałem benzyną znowu pokręciłem i po zamontowaniu działo już elegancko.
W połowie drogi na Prokocim podczas skręcania iż wyje a nie jedzie. Zatrzymuje się z myślą że znowu wieniec zerwało. Wieniec ok. Cholera myślę, coś w skrzyni, każdy bieg jakoś dziwnie łatwo wchodzi a jakby na luzie silnik cały czas. Masakra, czeka mnie rozbebeszanie całego silnika. W awarii skrzyni utwierdziły mnie dziwne dźwięki podczas toczenia motocykla. I prowadziłbym motocykl aż na Prokocim gdybym podczas przystanku na odpoczynek nie zobaczył że łańcuch jakiś napięty słabo. Odkręciła się zębatka zdawcza i spadła:) Przykręciłem palcami i dojechałem. Dobrze że mam nawyk ze zawsze biorę ze sobą śrubokręty!
Odkręcenie się zębatki zdawczej jest wręcz niemożliwe . Przyjmując, że nie miałeś właściwej zabezpieczającej podkładki z 2 zębami zaginanej na nakrętkę to jeszcze zostaje gumowy krążek uszczelniający, który będzie trzymał na dystans nakrętkę od ślimaka i ta nie powinna spaść całkiem z gwintu wałka zdawczego.
Motocykl: Iż-49
Posty: 397 Skąd: Rzeszów i okolice
Wysłany: Nie 13 Kwi, 2014
Naprawdę się odkręciła i spadła!
Podkładce zabezpieczającej się wyłamał jeden ząbek. Myślę, że skoro Rosjanie montowali tą podkładkę to też takie rzeczy im się zdarzały. To jak dotąd najdziwniejsza rzecz jaka mi się przytrafiła. O dziwo na klamce sprzęga nic nie było czuć dziwnego.
Ostatnio zrobiłem moim świeżo zakupionym Iżem 80kilometrów bez problemu. Dzisiaj na wypadzie z moją drugą połówką po 15 km jeżozwierz nagle spada z obrotów ,prycha kaszle ledwo co jedzie na wolnych obrotach i w końcu gaśnie. Zmieniłem świece odpalił ,wsiadamy ,a on strzelił prychnął i zgasł.Wsadziłem kolejną świeczkę odpaliłem na ssaniu,jedzie tylko na małym gazie ,jakoś doszarpaliśmy 3km ,nagle sie poprawiło i dojechaliśmy bez problemu do garażu .Co to mogło być?
Wymien kondensator.
Mialem bardzo podobny przypadek. Kondensator raz działał raz nie. Potrafił być dla mnie łaskawy nawet 50km, po czym znów się na mnie gniewał
Po wymianie na nowy jak ręką odjął.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach