Wysłany: Pią 23 Lut, 2007 Jak to jest z oryginalnością ??
Nurtuje mnie sprawa, jak to jest z oryginalnością zabytkowych motocykli.
Często widzę i czytam w różnych ogłoszeniach jak właściciel chwali się że jego sprzęt to w 100% lub w 98% oryginał
Zastanawiam się na jakiej podstawie On to określił, według jakich kryteriów ocenia się stopień oryginalności. Czy przy tej ocenie bierze się pod uwagę fakt że w motocyklu zastosowano: Współczesne uszczelki, śruby i inne drobne elementy. Czy może takie elementy nie wchodzą w skład tej oryginalności. Widziałem na Allegro jak ktoś sprzedawał śruby RIBE do jakiś przedwojennych niemców, ludzie to licytowali. Domniemam że licytujący chcą mieć faktycznie 100% oryginalności - ale czy się da?
Często jest tak żeby dany sprzęt mógł bezpiecznie uczestniczyć w ruch trzeba dokonać pewnych modyfikacji więc oryginalność cierpi :cry:
Ogólnie dla mnie z powodu oryginalności można popaść w chorobę psychiczną
Co Pany sądzą o tej kwesti?? Jak robić sprzęt żeby zrobić dobrze a przy tym nie zgłupieć:)
Jezeli chodzi o sruby RIBE to moim zdaniem obejdzie sie bez tego, ale miec takie srubki w DKW czy innym niemcu to raz ze jest fajnie, a jak sie juz ktos przygladnie to i bardzo oryginalnie sie robi. Ogolnie ze śrubami to lekkie zboczenie, i raczej bym sie w to nie bawil, ale jak bym mial okazje tanio kupic RIBE i miał DKW NZ to bym ładował je wszedzie gdzie są widoczne.
W iżu to nie ma sensu, choc znam takiego na forum kto do tematu srubek podszedł zupełnie poważnie i nabył takie M7 czy inne mniej lub bardziej nietypowe srubki jakie mamy w iżach. Moze sie ta osoba zgłosi i sama opowie na temat zboczenia srubkowego.
To ze ktos pisze 98% czy 100% oryginał to z reguly tak jest ze nawet nie wiem co sprzedaje, lub naciaga fakt zeby lepiej brzmialo.
Dla mnie definicja 100% oryginał to jest lakier oryginał i wszystkie czesci oryginalne, nie wazne w jakim stanie, nie wliczam do tego opon czy innych czesci ktore sie zuzywaja, to co jest w silniku tez mnie nie bardzo ineteresuje.
Choc jezeli chodzi o DKW NZ to to co jest w silniku ma duze znaczenie, bo tam wszedzie sa te 4 kółeczka i numer katalogowy.
Pojecie 100% oryginalu jest pojeciem trudnym i nie wiem czy ktos wie dokladnie jak to jest, z reguly kazdy ma swoja definicje tego terminu. Ja swoja przedstawilem, choc zaczynam troche ja modyfikowac w strone tego lakieru. Ale czepiajac sie szczegółów to wtedy taki motor z nomym lakierem jest motocyklem bardziej lub mnie dokładnie odrestaurowanym.
W iżu to nie ma sensu, choc znam takiego na forum kto do tematu srubek podszedł zupełnie poważnie i nabył takie M7 czy inne mniej lub bardziej nietypowe srubki jakie mamy w iżach. Moze sie ta osoba zgłosi i sama opowie na temat zboczenia srubkowego.
Nie wiem, Gaca czy to o mnie, ale fakt - zdecydowaną większość śrub mam oryginalnych (zostały odnowione), a te nieliczne (może 4-5), których brakowało - zostały zastąpione takimi samymi rozmiarami. Tam gdzie był M7 - mam M7, oczywiście nowe, łby są deczko inne, ale wszystko pasuje bez pudła. Nie było sensu robić inaczej - przeróbka otworów, gwintów to droga jednokierunkowa, a skoro są takie śruby w sprzedaży - to dlaczego nie? Nie chodzi tu o to, żeby śruby były z epoki, magię napisu typu RIBE (akurat w Iżu są gładkie, niesygnowane) mam w głębokim poważaniu. Chodzi o zgodność z oryginałem - technicznie i funkcjonalnie. I tyle.
Motory restaurowane, poza nowym lakierem, mają też nowe opony (samobójcy śmigają na wiekowych stomilach, degumach itp - dla mnie to debilizm), ale również nowe okablowanie, linki. Z tego punktu widzenia żaden motor nie będzie 100% oryginałem.
Ja przez oryginał rozumiem nie posiadanie motoru w 100% sprzed lat, a taki stan, który wizualnie i funkcjonalnie odpowiada maszynie fabrycznej. I dlatego nie zamierzam się ścigać na napisy na śrubkach
Ja tam robiłem motór, żeby wyglądał lepiej niż fabrycznie. No może po wypolerowaniu oryginalnej farby (bo to na Iżach farba była a nie lakier) można było osiągnąć taki połysk jak dwuwarstwowy akryl. Mnie się tak podoba i już. Śruby kupowałem pod wymiar - wszystkie w chromie bo takie były w 56. Różnica jest taka, że oryginalne były polerowane tylko z wierzchu (na szczycie łba) a z boku chrom był matowy (też to ciekawie wygląda). U tej wielkiej kobity, co sprzedaje na motobazarach, śruby mają łby wypolerowane ze wszystkich stron.
A już na pewno nie zależy mi na oryginalnych częściach mechanicznych i elektrycznych, których nie widać. Wolę mieć pasujące elementy nowocześniejsze i bardziej wydajne i niezawodne.
Rozchodzi się jednak o to, żeby to wszystko miało jakiś wyraz. Dlatego z wierzchu musi jakoś wyglądać.
Dla mnie osobiście to 100% oryginał to taki prawdziwek jak miał tu kolega takiego IŻa 350 (nie chcę wchodzić w szczegóły czy coś było nie tak). Każdy inny sprzęt to już mniej lub bardziej składak.
Czyli można stwierdzić że nie ma jakiś ogólnoświatowych wytycznych co do rekonstrukcji pojazdów, tabeli pokazującej ile % odejmujemy za nieoryginalny dany element??
Dla mnie osobiście to 100% oryginał to taki prawdziwek jak miał tu kolega takiego IŻa 350 (nie chcę wchodzić w szczegóły czy coś było nie tak). Każdy inny sprzęt to już mniej lub bardziej składak.
Akurat ten prawdziwek nie był w 100% oryginałem ponieważ nie był kompletny. Brakowało tylkej zębatki z hamulcem i pokrywy puchy. pewnie zresztą nie tylko.
agrupa napisał:
Czyli można stwierdzić że nie ma jakiś ogólnoświatowych wytycznych co do rekonstrukcji pojazdów, tabeli pokazującej ile % odejmujemy za nieoryginalny dany element??
Nie wiem czy ogólnoświatowe, ale na pewno są takie wytyczne. Pisał o tym Marcin Klimczak przy okazji opisu swojego Iża49, m.in wspominał o odjęciu punktów za wyszkiełkowanie silnika. Myślę, że Marcin mógłby wnieść trochę w tę dyskusję.
W sprawie oryginalności to trzeba by się skontaktować z kimś z PZMotu lub jakiegoś automobilklubu, czy jakiegoś warsztatu, który się profesjonalnie zabytkami zajmuje. Wydaje mi się, że opony, powłoki galwaniczne i lakiernicze mogą być nowe pod warunkiem, że nawiązują do oryginału kolorystycznie, ilościowo i są rozłożone tak, jak to miało miejsce w oryginale. Opony można kupić przecież z serii retro, czyli nowe, wyglądające na stare (bieżnik, nie sparciała guma). Elektrykę też można zrobić na oryginał. Można nawet dostać przewody w oplocie parcianym. Więc to nie problem.
Przegięciem jest szukanie na siłę oryginalnych części. Kiedyś po którymś bazarze latał z szaleństwem w oczach koleś, który szukał ORYGINALNEGO gumowego korka do otworu do kontroli łańcucha w Junaku (zaślepka na otwór do kontroli naciągu łańcucha na blaszanej osłonie). Koniecznie musiał być ORYGINALNY, a nie robiony teraz. Na jednym forum kiedyś rozgorzała dyskusja, w formie żartu oczywiście, czy jak ma się opony napompowane współczesnym powietrzem, to czy jest to ujma na oryginalności i gdzie ewentualnie można dostać powietrze z epoki.
Zresztą musimy najpierw określić, czy zabytek ma być na pokaz, czy do użytku. Jeśli to okaz muzealny, to można założyć stare gumy, zostawić stare przewody, uszczelki, świece, postawić i niech cieszy oko. A maszyna do jazdy musi być sprawna i bezpieczna, i gwarantować jakiś stopień bezawaryjności. To jakieś ulepszenia są dopuszczalne. Oczywiście takie, które nie psują wizerunku maszyny i nie rzucają się szczególnie w oczy. Choć w Wlk. Brytanii, gdzie można zobaczyć dość sporo starych maszyn, spotyka się jakieś stare brytyjczyki, które posiadają np. przedni hamulec tarczowy (było zresztą o tym w którejś gazecie motocyklowej lata temu).
Akurat ten prawdziwek nie był w 100% oryginałem ponieważ nie był kompletny. Brakowało tylkej zębatki z hamulcem i pokrywy puchy. pewnie zresztą nie tylko.
McFrag chodziło mi tylko o pokazanie ogólnego założenia. Uściślę 100% to taki który został wykopany z stodoły po 50latach leżakowania i nie naprawiany/przerabiany wcześniej
A właśnie w kwestii tej karty mototestu. Ma ktoś wzór takiej karty?? Są tam pewnie punkty które się sprawdza. Kiedyś był program na discovery o jaguarze, sprawdzali oryginalność samochodu na podstawie formularza. Zakreślali co jest a co nie ma.
PS. Błażej co do rzeczoznawców to jednak pewności nie ma. Nie raz widziałem sprzęty na żółtych balchach a z nie oryginalnymi podzespołami.
Wiesz, "Polak potrafi". Wszystko zależy jak "uzbrojonym" pojazdem pojedziesz do przeglądu. Dostaniesz żółte papiery, a potem, to już hulaj dusza... Bo chyba nikt tego nie sprawdza.
Koledzy nie chce sie kłócić ale ja mam MZ na zółtych blachach i wcale nie zalezy to od tego czy to jest orginał jaki został wyprudukowany
wystarczy że wszystko zostało zrobione tak jak to wyszło prosto z fabryki a przeciez to nie jest orginał na 100%bo przcież zrobiony teraz w naszych czasach .
Żeby zarejestrować moją WFM trzeba było zrobić opinię rzeczoznawcy PZMot. Przyjechało dwóch panów (jeden nawet kiedyś miał WFM). Ten pan opowiadał mi kiedyś jak to fajnie sie jeździło na tych sprzętach i wcale nie przeszkadzało mu że wiele elementów było od młodszych modeli, że pełno przeszczepów. Dla niego była to (takie sprawiał wrażenie) zajebiscie oryginalna WFMka! Jego młodszy pomagier zrobił dokument dzięki któremu moglem zarejestrować motocykl. Tylko zdjęcia i dane techniczne żywcem przepisane z instrukcji (z błędami). Ale dzięki temu motocykl mógł wreszcie jeździć legalnie! Ci panowie byli bardzo mili i nawet dostałem bonusa w postaci oryginalnych żarówek i świec z epoki:) Tylko dobrze że nie chciałem mieć żółtych blach, bo głupio byłoby się pokazać np. na takim Rotorze...
_________________ Iż 56 - 1959 r., WFM M06 - 1956 r.
Ja u siebie nie widzę powodu, żeby zmieniać blachy na żółte. Zresztą jeżdżę jeszcze na czarnych. Może gdybym wyciągnął coś ze złomu i byłby to jedyny sposób na zarejestrowanie to pewnie tak. Ale po co miałbym kombinować z już zarejestrowanym w pełni legalnym i jeżdżącym motocyklem?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach