Dalszy ciąg wygląda, tak że motocykl został oplandekowany i nie ma zupełnie na neigo czasu Mówiąc więcej, nie zapowiada się aby tego czasu udało się zagospodarować więcej.
Kalendarzowa okolica Świąt i Nowego Roku spowodowała wysłaniem na nieco dłuższy urlop. Niestety tak wielkie przeplatanie się dni wolnych od pracy ze zwykłymi w połączeniu z moim dużym niezorganizowaniem czasu wolnego nie było sprzyjające w jakiekolwiek działania.
Dodatkowym czynnikiem niesprzyjającym było to, że graty motocyklowe jak i narzędzia różnej maści znajdują się w różnych - przynajmniej trzech miejscach dość sporo od siebie oddalonych.
Po przekalkulowaniu możliwości stwierdziłem, że zaglądnę ponownie do silnika Małej Katarzynki. Rozkręciłem zatem cały motocykl i zabrałem go do Świdnicy. Podczas tej czynności wykonałem kilka fotek, które mogą się przydać przy ponownym wykonywaniu instalacji elektrycznej. Przedstawiają one głównie rozmieszczenie przewodów elektrycznych wraz z ilościami kabli danej wiązki.
Dalszy fragment ułożenia przewodów chyba wiadomo gdzie i jak jest poprowadzony.
Dla zainteresowanych tematem wykonałem jeszcze jedno zdjęcie przedstawiające blaszkę ochronną pancerza linki gazu w miejscu wyjścia z rury kierownika.
Celem jaki sobie postawiłem to zaglądnąć jeszcze raz do silnika i przyglądnąć się wszystkiemu co podczas jazdy mocno mnie niepokoiło. Mianowicie chodziło o bardzo głośną pracę skrzyni biegów.
Dodatkowo chciałem się przekonać raz na zawsze czy oryginalny silnik motocykla przy pierwszym moim montażu był źle uszczelniony, czy faktycznie przecieka.
Do tego celu bardzo dokładnie skleiłem "gołe" kartery i wszelkie potrzebne dekle na silikon, ale w taki sposób jak to piszą na ulotce, nie jak jest to wypraktykowane w partyzantce - czyli dając się uszczelniaczowi uformować w uszczelkę. W związku z powyższym trwało to znacznie dłużej.
Uszczelka dochodziła do siebie, a ja miałem czas na inne rzeczy. Z ciekawości zrobiłem nawet porównanie barwy lakieru z paletą wzornika RAL, a co z tego wyszło - poniżej:
Bez lampy:
Oraz z lampą:
Wynika z tego, że RAL 5003 jest bardzo blisko oryginału, choć jest nieznacznie jaśniejszy. Sądzę, że ewentualnym dorobieniem nie powinno być problemu. Przyznam również, że coraz częściej biję się z myślami by gruntownie odnowić ten pojazd, tym bardziej, że tylny błotnik będzie trzeba wymienić i pomalować na nowo. Dawca już jest.
Na drugi dzień do uszczelnionego, pustego silnika wlałem ropę. Jest ona dużo rzadsza od oleju silnikowego więc lepiej się sprawdzi w tym eksperymencie.
Długo nie trzeba było czekać po zalaniu książkową objętością skrzynki biegów zaczęło się lać z okolic wykonywania napraw spawalniczych. Dodatkowym zaskoczeniem było pojawienie się ropy w komorze sprężania.
Po tym rozwiałem już w zupełności sobie złudzenia o poskładaniu tego motocykla stosując oryginalny silnik. Jedyną profesjonalną możliwością byłoby zastosowanie prawej połówki kartera z innego silnika, a następnie wykonać na nowo gniazda łożysk. Drugim rozwiązaniem można by po prostu złożyć silnik z dwóch kompletów karterów i założyć, że będzie OK.
Ostatnim etapem tego co sobie zaplanowałem było sprawdzenie dokładne trybów skrzynek biegów z silnika oryginalnego (Б 1657) oraz silnika kupionego później (Т 8321). Inspekcję zacząłem od zapoznaniem się z Atlasem Motocykli w dziale dotyczącym motocykla Moskwa. Następnie wziąłem w łapy oba komplety trybów i kolejno przeliczyłem ilości zębów.
Skrzynka - Б 1657
Skrzynka - Т 8321
Niby to samo, jednak pierwsza skrzynka odpowiadała danym zawartym w Atlasie, zaś druga odbiegała od pierwszej w przypadku każdego koła zębatego. Tym samym znalazłem w końcu przyczynę pęknięcia łożyska po drugim montażu. Nie zdawałem sobie sprawy o różnicach i zbyt pochopnie założyłem sobie tożsamość obu skrzynek.
Dodatkową różnicą jest długość wałka głównego skrzynki. Różni się długością odcinka wielowypustów pod wewnętrzny koszyk sprzęgłowy. Reszty różnic nie napotkałem.
Robiłem ten silnik już kilka razy i mam nadzieję, że tym razem wszystko będzie dobrze, bo już ten montaż będę robił niechętnie.
Dziś, a w zasadzie wczoraj podjąłem decyzję, że w końcu skręcę docelowo silnik do K-125M. Niestety oryginalne bloki muszą na razie pójść w zapomnienie, a w ich miejsce pójdzie sprawny silnik.
Z myślami by ponownie skręcić silnik biłem się długo, bo robiłem to wielokrotnie i zawsze po drodze było coś by ponownie to rozkręcić i skręcić. Zbrzydło mi to do takiego stopnia, że było to ostatnią rzeczą na jaką miałem chęć.
W związku z powyższym pojechałem dziś do mojego świdnickiego sklepu z łożyskami i uszczelniaczami i zakupiłem dwa simeringi.
Montaż silnika nie trwał długo. Po skręceniu połówek, zadowolony z efektów pracy zacząłem uzbrajać silnik w resztę detali. W momencie przykręcania dekla uszczelniającego wałek zdawczy i chęci zainstalowania w nim nowego simeringa pojawiła się pewna zagadka, która po chwili podniosła mi mocno temperaturę
Gdzie on się do cholery podział skoro przyniosłem go razem z uszczelniaczem wału? Pitolę! Nie mam ochoty ponownie, kolejny raz, rozkręcać i skręcać silnik! Zagryzłem zęby i rozpocząłem demontaż w celu poznania odpowiedzi na tą zagadkę.
Oto ona:
Mniejszy simering sobie na chwilę wsadziłem w większy i o tym fakcie zapomniałem.
W związku z ponownym montażem montażu ponownego zrobiłem kilka zdjęć i przedstawię częściowo mój sposób składania jednostki 123ccm.
1. W pierwszym ruchy trzeba osadzić w gnieździe pierścień segera:
2. Kolejnym krokiem było osadzenie w gnieździe łożyska, choć nie jest to jedyna słuszna droga. Można osadzić łożysko na czop wału.
3. Montaż wału w lewej połówce bloku silnika.
4. Zamknięcie skrzynki korbowej prawą połówką bloku. Oczywiście przed tym ruchem należy poprawnie złożyć skrzynkę biegów. Dodatkowo polecam sprawdzić poprawność działania mechanizmu zmiany biegów we wszystkich pozycjach (wystarczy sam wałek zmieniacza i mechanizm - bez kół zębatych).
Gdy składamy całość na uszczelkę warto sobie ją jakoś unieruchomić względem prawej połówki bloku. Można na olej lub inny tłuszcz, ja zrobiłem to za pomocą śrubki.
Trzeba pamiętać również, żeby pozostawić odpowiedni luz miedzy wałkiem wskaźnika biegu a wałkiem zmieniacza (powinien wynosić od 0,20mm do 0,40mm):
5. Montaż drugiego łożyska lewego czopu wału. Ja pod łożyskiem umieściłem simering, a następnie za pomocą łożyska "wprasowałem" go w docelowe miejsce.
Dalsze prace są już przyjemne i zupełnie bez problemowe, choć nie dla wszystkich. Dla tych, którzy mogą mieć problem jeszcze z "zaciągnięciem" sprężyn kosza sprzęgłowego, przedstawiam mój sposób na tego wykonanie wraz z pokazaniem prostego w wykonaniu "przyrządu".
Na zakończenie zadam retoryczne pytanie Ile razy jeszcze mnie będzie czekać demontaż i montaż silnika do tej mojej 125-tki?
Już się chyba naskładałeś go wystarczająco wiele razy, co? Teraz kolej na mnie Ale dopiero wtedy jak opanuję temat wałka zmieniacza biegów. Ach ci fachofcy...
Do zaciągania sprężyn kosza sprzęgłowego bardzo fajnie pasuje hak, który jest w większości scyzoryków Victorinox.
Nie używałem, bo nie posiadam. Sądzę, że podobnie jak ja wielu innych również w takowy scyzoryk nie jest zaopatrzona. Za to gwóźdź i kombinerki znajdą się w każdym domu
[ Dodano: Pon 12 Sty, 2015 ]
Czy ktoś regenerował tylny wieniec w ruskiej 125-tce?
Może ktoś ma jakiś pomysł na wykonanie takiego zabiegu? Sprawa wygląda w zasadzie analogicznie do wieńca z Iża49.
Myślałem o kupnie zębatki od WFM, ale ma ona o jeden ząb więcej i jest szersza od tej w K-125.
Poruszyłeś temat który i mnie nurtuje. U nas najprawdopodobniej był już wymieniany z tym że nie mamy pewności co do tego. Mam wrażenie że wymieniono cały wkład nie sam wieniec.
W swoim Mińsku mam obecnie tylny bęben z dospawaną zębatką z 41 zębami. Szerokość 7mm. Wygląda na roztoczoną od zewnątrz zębatką z WFM tylko nie wiem czy WFM ma 7mm, czy była splanowana. Mam w zapasie również oryginalny bęben z zębatką 40z i też 7mm grubości. Nie wymieniłem go jeszcze tylko dlatego, że nie mam pomysłu jak to zrobić, bo wygląda mi, że beben do piasty był nitowany nitami miedzianymi ale nie udało mi się nigdzie znaleźć w odpowiednim rozmiarze. Mam co prawda przygotowane śruby ze stoczonymi łbami i myślałem to skręcić ale to jakieś takie nie koszerne.
Ponieważ pogoda nie sprzyja rzeczom priorytetowym, zatem aby nie siedzieć bezczynnie postanowiłem zrobić jeszcze jedno podejście mające na celu naprawę tylnego błotnika. Poprzednie starcie miało na celu próbę reperacji innego błotnika, ale niestety w związku z jego stanem, wszelkie próby spawania kończyły się przepaleniem lub błotnik łamał się w nowym miejscach.
Zdjęć robiłem mało, bo wolałem sobie podziałać, zatem czytania będzie zdecydowanie więcej niż oglądania
Dziś padła decyzja, aby z dwóch błotników zrobić jeden. Dlatego zanim pociąłem dawcę zrobiłem sobie szablon krzywizny, porównałem z szablonem oryginalny błotnik i sprawdziłem w którym miejscu zaczyna on gubić geometrię. Kolejnym krokiem było poucinanie zbędnych elementów w oryginale i dawcy i wstępne złapanie pociętych części.
Gdy wszystko było już na miejscu należało poprawić spoinę, a ją i okolicę oszlifować.
Wyszło całkiem nieźle. Do całkowitego rozwiązania problemu błotnika pozostaje przerobić końcówkę błotnika pod inny pałąk, a w związku z korozją, która zagnieździła się pomiędzy zgrzanymi elementami może wystąpić konieczność adaptacji oryginalnej końcówki błotnika.
Dodatkową czynnością, którą zrobiłem to napawałem fragment ramy, który często w tych motorkach jest wypiłowany przez łańcuch napędowy. Na zdjęciu można też zauważyć, że trzeba będzie prostować miejsce zamocowania podnóżków.
Przez to, że udało mi się zarejestrować mojego 350-tego, ostatnio mam wiele frajdy i chęci by skończyć tego małego niebieskiego "Bąbla". Jednak pracy będzie wiele. Bo to tak naprawdę dopiero początek.
Na zdjęciu można też zauważyć, że trzeba będzie prostować miejsce zamocowania podnóżków.
Wydaje mi się, że nie prostować a wyciąć rurę centralną (która wygląda na prostą, tylko w całości przekoszoną względem ramy) i wspawać ją prostopadle. Wracając do naszej garażowej rozmowy - jeżeli powodem takiego stanu miałaby być gleba, to tylko na prawą stronę.
Opisuj dalej, moja motywacja powoli rośnie. A Ślęża cierpliwie czeka!
czy taką fuszerę mogli odwalić w fabryce. Możliwe to?
Tak. To była fabryczna chałtura. Po odcięciu spoin udał się uwolnić od ramy krzywą tuleję
Po po punktowym przyspawaniu, można było poprawnie ustawić odcięty przed momentem element.
Po przyspawaniu i pogłaskaniu szlifierką miejsc łączenia operacja dobiegła końca. Dodatkowo napawałem trochę materiału w newralgicznym miejscu podstawki centralnej.
Oczywiście nie był to koniec prac nad ramą. Po rozkręceniu motocykla i przeanalizowania stanu poszczególnych detali rzuciła mi się w oczy pewna niepokojąca rzecz. Mianowicie rama nie było prosta.
Auu... Skrzywienie to nie miało w ogóle związku z krzywą tuleją podnóżków.
Prostowanie było konieczne, ale sprawdzenie ile trzeba tego wyprostować było zupełnie inną kwestią. Wymyśliłem to w ten sposób, czy prawidłowy? Nie wiem.
Prostowanie zacząłem od znalezienia odpowiedniego stanowiska i poprawnego zamocowania na nim ramy, tak aby podczas praca nie skrzywić jej zupełnie w innym miejscu. Tym oto sposobem trafiłem na stary paśnik dla owiec W towarzystwie imadła, młotka i odpowiednio zamocowanej dźwigni zacząłem wykonywać nielekką proceduję.
Włożony w to wysiłek fizyczny przyniósł skutek. Dla oka wyglądało to już zupełnie inaczej - lepiej.
Sam pomiar też potwierdził poprawę.
Oczywiście zanim zacznę dalej działać z ramą, będę chciał jednak sprawdzić "śladowość". Do tego celu zamontuję koła i sprawdzę to długą łatą.
Tydzień wcześniej dokończyłem zabawę z tylnym błotnikiem. I ten temat poza wykonaniem jednego otworu na lampkę uważam za zamknięty.
Nie wiem jak z Kaśce ale w Mińsku trójkąty tylnego zawieszenia nie mogą być żadnym wzorcem. Mam 2 ramy i obie pospawane są lekko krzywo. Moim zdaniem najlepszym miejscem, żeby uchwycić poziom jest oś tylnego koła. Sprawdzając swoją ramę włożyłem tam pręt i wypoziomowałem a potem sprawdziłem pion główki ramy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach